poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Niewybaczalny błąd

ROZDZIAŁ  1

      Chodząc po ulicy Pokątnej, Hermiona rozglądała się po wystawach. Teraz gdy, Voldemorta już nie ma, wszystko wróciło do życia. Właśnie miała wejść do nowo otwartej księgarni,  gdy usłyszała znajomy głos.
– Hermiono! – To Ginny biegła radośnie w jej stronę. Hermiona uśmiechnęła się radośnie na widok przyjaciółki, której nie widziała już jakiś czas. Po wojnie, brązowowłosa postanowiła odszukać swoich rodziców, przywrócić im pamięć i spędzić z nimi resztę wakacji.
– Ginny! Jak się cieszę, że cię widzę! Co tutaj robisz? – Hermiona przytuliła mocno swoją przyjaciółkę, która pachniała herbacianą różą.
– Właściwie wpadłam tutaj tylko po zakupy. Mama koniecznie chce upiec ciasto, ale zabrakło jej kilku składników. – Ruda przewróciła oczami. – a ty co tutaj robisz? Już zakupy przed szkołą ?
– Nie. Wpadłam pochodzić sobie po Pokątnej. Rodzice dali mi trochę gotówki, więc pomyślałam sobie, że warto tutaj zajrzeć. Może masz czas na kawę ? Z tego, co zdążyłam zauważyć, niedaleko otwarli bardzo miłą kawiarenkę.
– Jasne, a przy okazji opowiesz mi, co u ciebie słychać! – Ruda zapiszczała radośnie. Hermiona pokręciła z uśmiechem głową i ruszyła w drugą stronę ulicy razem z przyjaciółką.

      Gdy obie usiadły wygodnie i zamówiły po wielkim kubku kawy z bitą  śmietaną, Ginny przyjrzała się przyjaciółce z lekkim niepokojem.
– Hermi… posłuchaj, właściwie to cieszę się, że cię spotkałam, bo i tak chciałam z tobą porozmawiać.
Hermiona, która do tej pory była zamyślona, teraz lekko drgnęła i spojrzała na przyjaciółkę z uwagą.
– Co się stało? – Szatynka wyglądała na lekko zaniepokojoną.
– Chciałam z tobą porozmawiać o Ronie – Ruda zauważyła cień przebiegający po twarzy przyjaciółki – Hermiono, ja widzę, że coś się z nim dzieje. Jest jakiś dziwny. Czy między wami wszystko w porządku ?
– Jasne, że tak. W jak najlepszym. Może ci się po prostu wydaje. – Szatynka spuściła oczy. Nie potrafiła kłamać, a Ginny o tym doskonale wiedziała.
– Miona… nie potrafisz kłamać. Powiedz mi, co się dzieje. Ja nie chce być wścibska, ale po prostu widzę, że coś się dzieje i martwię się o was.
– Oj, daj spokój, Ginny. Wszystko jest po staremu. – Hermiona zaczęła tracić cierpliwość. Jeszcze chwila, a wszystko wyśpiewa rudowłosej dziewczynie.
– Rozumiem. Jeśli nie chcesz mówić to ok, ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, dobrze? – W głosie Wesley’ówny słychać było troskę.
Hermiona uśmiechnęła się lekko choć w kącikach jej pięknych oczu zalśniły łzy. Dziewczyna odetchnęła głęboko i upiła łyk kawy.
– A co u ciebie i Harry’ego? – zapytała Granger, chcąc zmienić temat.
Ginny również się rozluźniła i lekko zarumieniła.
– Och, no wiesz… jest wspaniale. Harry jest dla mnie taki dobry i wydaje mi się, że naprawdę go kocham. Mogę z nim porozmawiać o wszystkim, mogę mu powiedzieć to, czego nie powiedziałabym żadnemu innemu chłopakowi. A wydaje mi się, że on również czuje do mnie to samo, a przynajmniej taką mam nadzieję. – Ginny przełknęła ślinę i uśmiechnęła się do dziewczyny siedzącej naprzeciwko. Bardzo się cieszyła, że może jej to wszystko powiedzieć. Od bitwy wcale się nie widziały.
– Ginny, myślę, że Harry naprawdę cię kocha. Kiedy szukaliśmy horkruksów, wiele o tobie mówił. Gdy Ron od nas odszedł, Harry otworzył się przede mną i powiedział mi, że zazdrości Ronowi, że mógł odejść i zobaczyć ciebie. Nie wiedział tylko, że Ron okazał się tchórzem i wcale do was nie wrócił. W każdym razie sądzę, że Harry czuje do ciebie dokładnie to samo, co ty do niego. – Hermiona zakończyła swoją wypowiedź szerokim uśmiechem.
Ginny odwzajemniła uśmiech i widać było, że marzyła, by dostać takie zapewnienie od przyjaciółki.
– Dziękuję ci, Hermi za tę rozmowę, ale muszę się zbierać. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy w te wakacje, a jeśli nie, to do zobaczenia na dworcu. – Ginny wstała i mocno przytuliła przyjaciółkę -  A i pamiętaj! Jeśli będziesz chciała porozmawiać o Ronie, masz mi natychmiast wysłać sowę, to przyjadę do ciebie, ok? – Hermionie znowu zebrało się na płacz, dlatego tylko szybko pokiwała głową, po czym jeszcze raz przytuliła się do przyjaciółki. Ginny miała na tyle taktu, żeby nie wytykać Hermionie tego, że płacze i udawała że nie widzi jej łez.
      Gdy ruda wyszła, Hermiona usiadła przy stoliku i rozpłakała się. Nie mogła powiedzieć  Ginny o tym, co dzieje się w ich związku…  Przecież Ron by ją zabił. Musi być, tak jak kiedyś powiedział Ron, „potulna jak baranek”. Nie, nikomu nie może o niczym powiedzieć.
– Granger? Ty tutaj? – Z zamyślenia wyrwał ją tak dobrze znany i tak bardzo znienawidzony głos Dracona Malfoya.
- Malfoy ? – Hermiona szybko otarła łzy i spojrzała na przybysza ze wstrętem.
– Granger, nie ocieraj tych łez, bo z nimi ci o wiele ładniej. Wtedy wyglądasz w miarę jak człowiek, a nie jak szlama. – Hermiona zerwała się na równe nogi i uderzyła Dracona w policzek.
–Nigdy więcej tak do mnie nie mów, bo pożałujesz. Ciesz się, że jesteśmy w zatłoczonym lokalu, a nie na odludziu, bo wyciągnęłabym różdżkę. – Dziewczyna szybko zabrała swoje rzeczy i zanim chłopak zdążył coś powiedzieć, wybiegła na ulicę.
         Nie mogąc skoncentrować się na dalszych zakupach, postanowiła wrócić do domu wcześniej, niż sobie to zaplanowała. Pogrążona we własnych myślach, nawet nie zorientowała się, kiedy dotarła do swojego domu. Otworzyła drzwi. W progu przywitał ją jej kocur Krzywołap, który zaczął się do niej łasić i nie dawał jej spokoju, dopóki nie wzięła go na ręce i nie zaniosła do kuchni. Sypiąc karmę do jego zielonej miseczki, zorientowała się, że jej rodzice jeszcze nie wrócili z pracy. Chociaż zazwyczaj Hermiona lubiła wracać do domu później niż rodzice, dzisiaj była szczęśliwa, że jeszcze ich nie ma. Nie miała ochoty odpowiadać na dociekliwe pytania ze strony mamy i bacznie obserwujący wzrok taty. Jedyne, o czym marzyła, to gorący prysznic i ciepłe łóżko, dlatego niedbale pogłaskała kocura, złapała swoją torebkę i pobiegła do swojego pokoju. Uwielbiała go, poza Hogwartem to właśnie tutaj czuła się najbezpieczniej. Ściany były błękitne, na podłodze zamiast paneli leżał wielki i gruby dywan, po którym się płynęło. Na środku pokoju stało duże metalowe łóżko, a obok niego stolik, na którym stała mała lampka i ulubiona książka. Po lewej stronie stała duża szafa, a obok mała toaletka, na której  Hermiona trzymała swoje wszystkie kosmetyki. Nie miała tego dużo, ale w zupełności jej wystarczało. Nad toaletką wisiało wielkie owalne lustro. Po przeciwnej stronie stał biały fotel a obok niego prywatna biblioteka dziewczyny. Szatynka uwielbiała zapadać się w tym fotelu i czytać po raz enty te same książki. Obok stało sosnowe biurko, na którym leżał laptop i kilka zdjęć z rodzinnego albumu. 
      Dziewczyna przeszła szybko do szafy, wyjęła czystą piżamę i bieliznę, po czym skierowała się w stronę łazienki. Po długim i odprężającym prysznicu starannie się wytarła, ubrała i wskoczyła do łóżka. Chciała jak najszybciej zasnąć, ale jak na złość, wszystkie jej czarne myśli wróciły ze zdwojoną siłą. Nie chciała myśleć o Ronie. Nie teraz. A jeszcze do tego ten przeklęty Malfoy.  W ogóle po co on do niej podszedł? Czego od niej chciał ? Jak zwykle ją upokorzyć, to chyba jego życiowa misja. Chociaż tyle, że nie dała mu się i dostał to, na co zasłużył. Prawdę mówiąc, uderzenie wcale nie było takie lekkie, bo ręka dziewczyny do tej pory dawała o sobie znać. Szatynka jeszcze długo myślała o rozmowie z Giny, o Ronie i … o zgrozo, o Malfoyu, aż w końcu zasnęła niespokojnym snem.
                                                            
                                                                         ***
         Po powrocie do domu, Malfoy  wszedł do swojej komnaty i zaczął krążyć w kółko. Jeszcze nigdy nikt go tak nie rozzłościł jak ta szlama Granger! Jak ona śmiała go znowu uderzyć ! Ledwo przeżył to spoliczkowanie w trzeciej klasie, ale teraz ? Gdyby nie było tyle ludzi wokół  to na pewno by jej oddał. Fakt, nie wolno bić kobiet ale o szlamach nie ma żadnej wzmianki.
     Chłopak nie mógł sobie znaleźć miejsca w pokoju, dlatego szybko zszedł do ogrodu, gdzie dosiadł swojej miotły i zaczął latać tak szybko, jak tylko mógł. Tylko to pozwalało mu się zrelaksować, a teraz bardzo tego potrzebował. Po godzinie latania w kółko, chłopak się znudził i rzucając w jednego ze skrzatów miotłę, poszedł w stronę jadalni, gdzie zaraz miała być podana kolacja.
Wszedł do pomieszczenia, gdzie na środku był wielki i długi dębowy stół, wokoło stołki do kompletu, a po lewej stronie widniał wielki i rzeźbiony kominek.  Na suficie wisiał duży żyrandol złożony z małych diamentów. Jak większość przedmiotów, tak i ten żyrandol był wykonany przez gobliny. Gdy blondyn wszedł, jego ojciec i matka już siedzieli i cicho rozmawiali. Lucjusz Malfoy siedział na środku, po prawej stronie siedziała Narcyza, za to miejsce Dracona było po lewej stronie ojca.  Chłopak pośpiesznie usiadł na swoim miejscu.
– Witaj, ojcze, dzień dobry, matko – powiedział cicho do zgromadzonych. Ani Lucjusz, ani Narcyza nie raczyli odpowiedzieć na powitanie syna, ale ten był już do tego przyzwyczajony. Tak było zawsze, odkąd pamiętał, on musiał być zawsze dobrze wychowany, ale niestety to działało tylko w jedną stronę. Ani ojciec, ani matka nie powiedzieli mu niczego miłego, co, chociaż Draco dobrze ukrywał, bardzo go bolało. Jak każdy czasami potrzebował odrobiny miłości ze strony rodziców.
  Kolacja jak zwykle upłynęła w ciszy i spokoju. Od czasu przywitania się z zebranymi, nikt się nie odzywał i tak miało pozostać do końca posiłku. Gdy skończyli jeść, skrzaty przytruchtały, by zabrać talerze swoich panów.
– Draconie, co ci się stało w policzek? – Narcyza ośmieliła się przerwać ciszę.
– Nic, matko. Uderzyłem się drzwiami. – Blondyn spuścił oczy. Nagle zaczął się interesować rzeźbieniami na dębowym stole.
– Och, Draconie… Nie potrafisz kłamać. – Draco usłyszał cichy syk swojego ojca.
– Nie kłamię, ojcze. Na Pokątnej, wchodząc do kawiarni, nie zauważyłem, że ktoś wychodzi i uderzył mnie drzwiami.
– Czyli jednak kłamałeś. Nie uderzyłeś się sam.
– Masz rację, ojcze. Nie uderzyłem się sam. – Draco nie chciał brnąć w tą głupią rozmowę dalej, ale ojciec miał inne zamiary.
– Kto otwierał te drzwi ? Kobieta czy mężczyzna? – Lucjusz zapytał cichym tonem, który nie znosi sprzeciwu.
– Kobieta, ojcze – Blondyn wiedział, że nie ma sensu kłamać. Ojciec i tak dowiedziałby się prawdy.
– A więc naszego Dracona uderzyła kobieta! – wykrzyknął Malfoy senior. Mężczyzna zaczął śmiać się perliście. – No proszę, Draco. Nie spodziewałem się że ty, taki wojownik, zostaniesz znokautowany przez jakąś babę.
Draco wiedział, że tak to się skończy. Był wściekły na swoją matkę, że zaczęła ten temat. Teraz ona się nie odzywa bo boi się ojca a on musi znosić upokorzenia. Niech on dopadnie tylko tę szlamę na dworcu. Nie daruje jej tego.
– Och, Draco. Tylko proszę, nie mów mi, że to była jakaś zdrajczyni krwi. Albo jeszcze lepiej! Ta Granger! – Draconowi coś przewróciło się w brzuchu.
– Nie, ojcze, to nie był nikt, kogo znam. Jakaś stara czarownica. Gdy zobaczyła, kogo uderzyła, natychmiast zaczęła mnie przepraszać. – Draco wymyślił jakąś bajkę na poczekaniu, ale i tak wątpił czy ojciec w nią uwierzy.
– Czyli ludzie nadal czują respekt do naszego nazwiska. To cię uratowało. A teraz proszę iść do spania. Na dzisiaj dosyć się już… wycierpiałeś – Lucjusz ostatnie słowo wypowiedział z tak wielką kpiną, że aż Draconowi zrobiło się słabo.  Chłopak wstał, ukłonił się w stronę rodziców i odwróciwszy się na pięcie, skierował się do swojej sypialni, jednocześnie przysięgając sobie zemstę na Granger.

                                                                              ***
        Hermiona obudziła się, gdy na dworze jeszcze było ciemno. Przeciągając się, wrócił jej zły humor i przygnębienie. Spojrzała na zegarek, gdzie wielkie cyfry wskazywały godzinę 4.35. Z cichym jękiem obróciła się tyłem do zegarka i opatulona szczelnie kołdrą zamknęła oczy. Był to jednak zły pomysł, bo obrazy, o których chciała zapomnieć, przewijały się w jej głowie jak nastawiona na szybkie przewijanie płyta. Nagle zabrzęczała jej komórka, której używała tylko w świecie mugoli. Dostała nowego smsa od Rona, któremu ona sama kupiła kiedyś komórkę, by mogli się porozumiewać nie tylko przez sowy. Teraz wiedziała, że niepotrzebnie wydawała na niego wszystkie oszczędności. Nie był tego warty. Dziewczyna szybko przeczytała smsa
Dzisiaj  spotykamy się o 15.00
RON
     Dobrze, że poprosił o to spotkanie – pomyślała z kpiną Hermiona. Z cichym westchnieniem odłożyła komórkę na miejsce. Nie było sensu mu odpisywać.  Dziewczyna nawet gdyby nie dała rady się spotkać to i tak jego by to nie obchodziło. To nie do niej należał wybór.
Wiedząc, że teraz już na pewno nie zaśnie, wstała z łóżka i narzuciła na siebie swój gruby szlafrok. Podniosła z podłogi koc i podeszła do półki z książkami. Wybrała dzieło swojego  ulubionego autora Nicholasa Sparksa pt. „Bezpieczna przystań” i usiadła w fotelu. Uwielbiała książki tego pisarza. Chociaż jego dzieła na pierwszy rzut oka nie wyróżniały się niczym szczególnym, to jednak miały w sobie coś, co nie pozwalało dziewczynie przejść koło nich obojętnie. Książka, którą teraz wybrała, była dla niej szczególna, ponieważ główna bohaterka miała bardzo podobne problemy co ona. Jednak w książce wszystko kończy się happy endem, a w swoim przypadku Hermiona wątpiła, czy jej historia może się tak skończyć.  Dziewczyna czytając, straciła poczucie czasu. Drgnęła dopiero, gdy ktoś zapukał lekko do drzwi. Po zaproszeniu do środka, weszła mama Hermiony. Miała na sobie beżowy sweterek zapinany na guziki i dżinsową spódnicę przed kolana.
– Witaj, mamo – Hermiona grzecznie przywitała się z rodzicielką. Nie było jednak w tym powitaniu ani odrobiny entuzjazmu, co pani Granger nie omieszkała się zauważyć.
– Cześć, córeczko. Wszystko z tobą w porządku?
– Tak, w jak najlepszym. Późno wróciliście ? – Hermiona na siłę chciała zmienić temat.
– Było już po północy. Dobrze, że na nas nie czekałaś. Odgrzałaś sobie kolację ?
– Nie, nie byłam głodna.
– Rozumiem.  I jak udały się zakupy ? – Pani Granger wymownie spojrzała w stronę szafy.
– Och, kupiłam tylko jedną książkę i pióro. Gdy weszłam do sklepów, straciłam ochotę na zakupy, ale za to spotkałam Giny. – Szatynka uśmiechnęła się do mamy.
– O i co u niej ciekawego ? Wszystko dobrze z Harrym ? – Pani Granger była we wszystko wtajemniczona. Hermiona traktowała ją jak przyjaciółkę.
– Wszystko w porządku. Tak, z Harrym wszystko ok, powiedziałabym, że nawet lepiej. Widać, że bardzo się kochają. – Hermiona uśmiechnęła się lekko.
– Bardzo się cieszę. Hermiono widzę, że coś z tobą nie w porządku. Powiedz mi, proszę, co się dzieje.
– Nic się nie dzieje, mamo. Jestem po prostu trochę zmęczona.
– Gdy będziesz chciała porozmawiać, wiesz, gdzie mnie szukać. – Mama Hermiony wstała i podeszła do córki. Pocałowała ją delikatnie w czoło, po czym wyszła.
Hermiona odetchnęła głęboko. Czy naprawdę po niej aż tak widać, że coś się dzieje? Już druga osoba proponuje jej pomoc i wsparcie. Musi wziąć się w garść.
Dziewczyna postanowiła, że dzisiaj, spotykając się z Ronem, wygarnie mu wszystko, co ją boli. Może wtedy chłopak trochę przystopuje i chociaż na chwilę zostawi ją w spokoju ? Nie, nie ma szans. To musiałby być nie Ron tylko jakiś inny facet, zupełne przeciwieństwo jej chłopaka. Nie zaszkodziło jednak spróbować.
      Dziewczyna wstała z wygodnego fotela, podeszła do szafy i wybrała biały top na ramiączkach i czarne spodnie od dresu. To był jej ulubiony komplet, jeśli nie musiała nigdzie wychodzić. Wykonała poranną toaletę i zeszła na śniadanie. W jadalni jej rodzice już siedzieli. Tata, wysoki mężczyzna z lekką łysiną na czubku głowy, siedział przy stole i popijał kawę. Jak zwykle towarzyszyła mu jego ulubiona gazeta. Hermiona pocałowała go w czubek głowy, i tak samo przywitała się z mamą, po czym usiadła przy rodzicach i nalała sobie kawy.
– Nic nie zjesz? – Tata spojrzał na nią znad gazety.
– Nie jestem głodna. Może później coś przekąszę. – Hermiona uśmiechnęła się najbardziej słodkim uśmiechem, na jaki było ją stać.
– Jesteś zdecydowanie za chuda. Powinnaś jeść o wiele więcej.
– Oj mamo, znowu zaczynasz.
– Przepraszam. Hermiono co robisz dzisiaj? Masz jakieś plany? Bo jeśli nie to może wybierzemy się na obiad do naszej ulubionej knajpki? – Mama dziewczyny spojrzała na nią wyczekująco. Hermionę  bardzo kusiła ta propozycja, ale niestety była już umówiona ze swoim chłopakiem.
– Przepraszam was, ale umówiłam się już z Ronem. Ale może jutro ?
– Jasne, rozumiemy. Ok, w takim razie jutro. – Pani Granger uśmiechnęła się do córki. Nie chciała nic mówić, ale widziała, że Hermionę coś martwi. Na razie jednak nie chciała się wtrącać, liczyła, że córka sama do niej przyjdzie, gdy tylko będzie gotowa.
      Po śniadaniu, Hermiona postanowiła przejść się na krótki spacer i trochę pomyśleć przed spotkaniem z Ronem.  Narzucając na siebie skórzaną kurtkę, zbiegła po schodach prowadzących do domu i skierowała się w stronę małego parku, który mieścił się dwie ulice od jej domu. Uwielbiała ten park, gdy była mała przychodziła do niego z rodzicami i bawiła się z innymi dziećmi, podczas gdy państwo Granger siedzieli przytuleni na ławce. Teraz, gdy Hermiona sobie o tym przypomniała, zrozumiała, że wtedy nie było żadnych problemów. Teraz ma ich na pęczki.
Usiadła na najbliższej ławce i zaczęła obserwować ludzi. W parku było dzisiaj prawie pusto ze względu na pogodę, to też Hermiona nie za bardzo miała się czym interesować. Po paru chwilach szatynka wstała z zamiarem przespacerowania się. Ledwo jednak przeszła kilka kroków, na jej drodze stanął nie kto inny jak pewien blondyn. Hermiona aż zaniemówiła. Co on tutaj, do cholery, robił ? Przecież taki arystokrata jak Malfoy nie chodzi byle kiedy po zwykłych mugolskich parkach.
– Co ty tutaj robisz, Malfoy?
– Witaj, szlamo. Właściwie to chciałem się spotkać z tobą, żeby zapłacić ci za to, jak mnie wczoraj potraktowałaś. – Draco szedł w jej stronę, a dziewczyna zauważyła, że wykonuje dziwny ruch ręką co mogło znaczyć tylko jedno, Malfoy wyciąga, swoją różdżkę. Hermionie szybciej zaczęło bić serce. Jak zawsze miała ze sobą magiczny patyczek, tak teraz jej różdżka spoczywała w drugiej szufladzie komody.
– Malfoy, czyś ty oszalał? Tutaj chodzą ludzie. – Hermiona nie chciała mu pokazać, że się boi. To by go tylko zachęciło.
– Och, Granger, myślisz, że obchodzą mnie ci nędzni ludzie? – Draco uśmiechnął się chytrze.
 Chociaż Hermiona była śmiertelnie przerażona i zaczęła żałować tego, co wczoraj zrobiła, nie uszło jej uwadze, jak młody Malfoy zmienił się przez te kilka tygodni. Jego włosy były ładnie ułożone i podcięte, ubrany był na czarno, podkoszulek idealnie opinał się na klatce piersiowej. Hermiona pokręciła głową… O czym ona w ogóle myślała! Grozi jej niebezpieczeństwo ze strony „byłego” śmierciożercy, a ona myśli o nim w TEN sposób.
– Malfoy, powiedz mi po prostu czego chcesz i daj mi spokój. Naprawdę, ostatnią rzeczą, o której marzę, jest rozmowa z tobą.
– Dobrze, Granger, chcesz wiedzieć, czego chcę? Nie podobał mi się twój głupi wybryk i to, jak mnie potraktowałaś wczoraj. Ja tylko grzecznie przywitałem się ze szlamą.
– Draco ostrzegam cię…
– Ostrzegasz przed czym? Myślisz, że się ciebie boję, Granger? Wczoraj udało ci się mnie znokautować tylko przez moja chwilową nieuwagę, nic więcej – Malfoy udawał pewnego siebie, chociaż w głębi duszy już wiedział, że nie tak miała przebiegać ta rozmowa.
– Malfoy, nie mam ochoty z tobą rozmawiać, muszę iść.  – Hermiona odwróciła się i już chciała odejść, ale młody Malfoy złapała ją za rękę i mocno szarpnął tak, że dziewczyna syknęła z bólu.
– Nie tak prędko, Granger. Mówiłem, że tego pożałujesz. Właściwie to przyszedłem ci powiedzieć, że twoja kara zacznie się we wrześniu, w szkole. Tutaj mogłabyś mi uciec a tam nie będziesz miała jak. – Nagle zaczęły bić dzwony w pobliskim kościele i Hermiona zorientowała się że już jest piętnasta.
– Cholera! Widzisz, co narobiłeś ? On mnie zabije!
– Dziewczyna wyglądała na naprawdę przestraszoną i Malfoy zorientował się, że szlama nie żartuje.
– Gdzie się tak śpieszysz, kopciuszku? – Blondyn, chociaż widział, że nie pora na żarty, nie potrafił się oprzeć i ugryźć w język.  Nie wypowiedział do końca tego zdania, a szatynki już nie było.

                                                                          ***
      On mnie zabije, po prostu mnie zabije – biegnąc do domu tylko takie myśli kołatały się w głowie pięknej szatynki. Szybko wpadła do swojego pokoju, ubrała czarną koronkową bluzkę i jasne jeansy, do tego czarne buty na obcasie, w międzyczasie wcisnęła swoją różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Dziewczyna nawet nie miała czasu, by się wymalować, było już dobrze po piętnastej, gdy zbiegła na dół i zatrzasnęła za sobą frontowe drzwi. Szybko biegnąc uliczkami, dotarła do lokalu, przed którym zawsze się spotykają. Hermiona była spóźniona o równą godzinę. Z daleka zobaczyła swojego chłopaka, który nerwowo przechadzał się w tę i z powrotem. Gdy ją dostrzegł, pewnym krokiem podszedł w jej stronę. Jego twarz była cała czerwona.
– Spóźniłaś się! – Po tych słowach Hermiona poczuła mocne uderzenie w policzek.
                                   
                                                    

Krótko i na temat

Witam Was wszystkich :)
Nazywam się Marysia i po przeczytaniu kilkudziesięciu różnych opowiadań o Dramione, sama postanowiłam napisać swoje. Ponieważ bardzo lubię pisać i dobrze się czuję gdy to robię, po długim namyśle wzięłam się do roboty i utworzyłam bloga. To że lubię pisać, nie znaczy, że robię to świetnie i jak każdemu, zdarza mi się popełniać błędy, dlatego musicie na to przymknąć oko. Chyba powinnam Was nieco wprowadzić w temat, a mianowicie: Historia rozpoczyna się tuż po zakończeniu wielkiej wojny z Voldemortem. (Wolałam, pozostawić 7 części Rowling w nienaruszonym stanie ;) ) Trójka przyjaciół szykuje się do powrotu do Hogwartu i do ukończenia 7 roku nauki, jednak coś jest nie tak... Więcej nie zdradzę :) Zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału i skomentowania!