poniedziałek, 6 lipca 2015

Ciekawość

        Witajcie, nie mogłam wytrzymać dłużej, dlatego postanowiłam, że dodam kolejny rozdział szybciej niż to na początku planowałam. Mam nadzieję, że się spodoba.
     Trzymajcie się ciepło :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


                                                               ROZDZIAŁ 4


            Po cichutku weszła do swojego dormitorium i zamknęła drzwi. Miała nadzieję, że Ginny się nie obudzi.
– Gdzieś Ty tak długo była? – Rudowłosa zerwała się ze swojego łóżka i patrzyła podejrzanie na przyjaciółkę.
– Eee… najpierw byłam z Ronem a później postanowiłam posiedzieć chwilkę nad jeziorem. Mówię Ci Ginny, o tej porze całe błonia i jezioro wyglądają magicznie. Jutro możemy się przejść razem jeśli chcesz – Hermiona próbowała opanować drżenie rąk.
– Hermiono… nie ściemniaj. Przez nasze okno doskonale widać jezioro i wcale Cię tam nie było. Proszę, powiedz co się dzieje. – Wzrok Ginny mógł oznaczać tylko jedno, tym razem nie ma zamiaru odpuścić. Hermiona westchnęła cicho.
– No dobra, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to byłam w Pokoju Życzeń. Chciałam przemyśleć kilka spraw.
– Jakich spraw do cholery?
– Myślałam o wojnie, o rodzicach, o Tobie i Harrym, o Ronie… – Gryfonka na chwilę się zamyśliła.
– I co takiego wymyśliłaś?
– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przeżyliśmy wszyscy… że poradziliśmy sobie z tym największym złem na świecie. Kiedy szukaliśmy Horkruksów, był taki moment, w którym miałam powiedzieć Harremu, że nie dam rady, że sobie z tym nie poradzę. Strasznie się bałam Ginny, nawet nie wiesz jak bardzo. – Hermiona rozpłakała się. Jej przyjaciółka do niej podeszła i mocną ją przytuliła.
– Spokojnie, słyszysz? Spokojnie. Już jest po wszystkim. Voldemorta nie ma, Horkruksy są zniszczone. Teraz będzie już tylko lepiej. Musi minąć sporo czasu, by oswoić się z tym wszystkim, ale damy radę – Ginny mocno tuliła do siebie swoją przyjaciółkę.
– Dziękuję Ginny – Hermiona pocałowała ją w czoło i otarła łzy – przepraszam, nie chciałam się tak rozklejać.  Jakoś samo tak wyszło – Brązowowłosa uśmiechnęła się delikatnie do rudej i poszła do łazienki. Gdy wróciła, Ginny już smacznie spała. Chwilę później Hermiona również odpłynęła w niespokojny sen.

                                                                               ***

         – Zabini… jesteś beznadziejny! – Malfoy szedł szybko korytarzem i próbował zawiązać swój zielony krawat jednocześnie. Za nim biegł zdyszany Zabini.
 – No co?! Nie moja wina, że zaspaliśmy! Mówiłem Ci, żebyśmy nie pili w pierwszy dzień szkoły, to się uparłeś! – Blaise próbował się bronić. Malfoy jedynie krzywo się na niego popatrzył.
– Nic by nie było, gdybyśmy dzisiaj nie zaczynali od lekcji z tą przeklętą McGonagall! A na dodatek, jutro mam u niej szlaban. – Młody Malfoy jękną cicho. Przy okazji spiorunował wzrokiem jakiegoś drugoklasistę,  który według blondyna brzydko się na niego popatrzył.
 – Malfoy wyluzuj. Najwyżej odejmie nam kilka punktów.  Zresztą, pomyśl sobie, że twoje męki związane z siedzeniem z Granger, skrócą się o kilka minut – Blaise się zaśmiał.
 – Opanuj się… Przestań mi ciągle przypominać o tej nędznej szlamie! – Krzyk Malfoya poniósł się po korytarzu. Arystokrata miał szczęście, że nie przechodził akurat żaden z nauczycieli.
 – Spokojnie Smoku! Ja tylko próbuję znaleźć jakieś pozytywy w naszym spóźnieniu się! – Zabini wyszczerzył do blondyna zęby. Draco miał wielką ochotę wybić mu je wszystkie jakimś porządnym zaklęciem.
 – Dobra, nie ważne. – Mruknął blondyn i wszedł do sali transmutacji.

                                                                               ***

            – Pamiętaj kochanie… ani słowa. – Ron odchodząc do swojej ławki, wyszeptał jej te kilka słów na ucho. Hermionie momentalnie zrobiło się nie dobrze, jednak udawała obojętną. Wyciągnęła wszystkie swoje przybory na ławkę i usiadła. W końcu weszła Profesor McGonagall i zaczęła swoją lekcję a dwóch ślizgonów nadal nie było. Hermiona zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie stchórzyli. Już zaczęła sobie wyobrażać jak Malfoy razem z Zabinim chowają się po toaletach, byle by tylko nie przyjść na transmutację, gdy nagle drzwi się otworzyły i do środka wpadli młodzi Ślizgoni.
  – Mogę wiedzieć, dlaczego panowie się spóźniliście? – Profesor McGonagall spiorunowała ich wzrokiem.
 – Zaspaliśmy, przepraszamy – Mruknął niezbyt uprzejmie Blaise Zabini i powędrował w stronę Ronalda. Natomiast Draco Malfoy usiadł obok Hermiony i wygodnie rozłożył się na krześle. Dziewczyna zauważyła, że nie przyniósł ze sobą żadnych książek. Skwitowała to tylko lekkim grymasem na twarzy.
    – Co jest Granger? Nie patrz tak na mnie, bo jeszcze pomyślę, że na mnie lecisz. – Draco spróbował ją trochę zdenerwować, jednak dziewczyna uparcie wpatrywała się w tablicę.  – Hej, szlamo? Pamiętasz co Ci obiecałem w wakacje? Nie odpuszczę Ci. Wiesz jak to mówią… „Ta zniewaga, krwi wymaga” – Malfoy cichutko się zaśmiał. Zauważył, że dziewczyna lekko poruszyła się na krześle. Był już blisko sprowokowania jej. – Tak mi się przypomniało, gdy byłem ostatnio w domu, rozmawiałem z portretem ciotki Bellatriks. Kazała mi Ciebie pozdrowić. – Malfoy wiedział, że posuwa się stanowczo za daleko, jednak nie mógł się oprzeć. Patrzył jak twarz brunetki staje się czerwona, po czym nastąpił wybuch.
 – DAJ MI SPOKÓJ SŁYSZYSZ?! NIE ROZMAWIAJ ZE MNĄ! PRZESTAŃ MNIE CIĄGLE  ATAKOWAĆ! – Hermiona wrzeszczała na całą klasę. Draco patrzył na to w niemym osłupieniu. Nie wiedział, że aż tak ją sprowokuje.
 – Panno Granger co się dzieje? – Profesor McGonagall szybko podeszła w stronę rozhisteryzowanej dziewczyny.
– Pani Profesor, ja nie wytrzymam, proszę, czy mogę usiąść z kimś innym? – Hermiona szybko otarła łzy. Draco w między czasie zauważył czerwone pręgi na nadgarstkach dziewczyny. Zastanawiał się, co też mogło jej się stać.
    – Przykro mi panno Granger, to nie możliwe. Musicie ze sobą wytrzymać. A żeby wam to jakoś ułatwić, proponuje byś dzisiaj Ty razem z Panem Malfoy’em wstawili się w moim gabinecie o dziewiętnastej. Teraz proszę usiąść – Minerwa szybko oddaliła się od ostatniej ławki. Nie zdążyła już nic więcej powiedzieć, ponieważ zadzwonił dzwonek. Wszyscy ruszyli do drzwi. Zaraz przy ławce Hermiony pojawił się czerwony na twarzy Ron.
    – Co jest Rudy? Stęskniłeś się za swoją szlamą? – Malfoy „przywitał” się z Weasley’em.
– Nie twój zakichany biznes, Malfoy. – Ron wziął swoją dziewczynę za rękę i mocnym szarpnięciem wyszli z klasy. Malfoy obserwował to, mając mieszane uczucia.
– Co jest Smoku? Piękne przedstawienie dała twoja Granger. Doprowadzasz ją do obłędu – Zabini jak zwykle musiał dorzucić swoje trzy grosze.
– Zamknij się. Coś tu jest nie tak. Wydaje mi się, że nasza szlamcia ma spore kłopoty. – Malfoy przez chwilę się zamyślił.
– O jakich kłopotach mówisz?
– Wczoraj opuchnięta warga, dzisiaj na jej nadgarstkach czerwone pręgi. – To trochę dziwne.
– Może jej kot daje jej popalić.
 – Nie bądź głupi, Blaise. Jednak ona nie wydaje się osobą, która daje się pobić. – Malfoy wzruszył ramionami.
– Tak czy inaczej, masz z nią dzisiaj randkę w gabinecie McGonagall – Zabini zarechotał, lecz zaraz się uspokoił po tym jak dostał od Malfoya kuksańca w bok.
– Naprawdę Diable. Zaczynasz mi działać na nerwy.
– I tak mnie kochasz. – Przyjaciel blondyna po przyjacielsku go szturchnął. Malfoy jednak nie zareagował na ten gest, gdyż zauważył jak Rudy razem ze swoją dziewczyną wchodzą do jednej z opuszczonych sal. Zastanawiał się, po co tam weszli.
                                                                              ***
         – Ja Cię zabije, słyszysz?! Po prostu Cię zabije! – Ron zaraz po zamknięciu drzwi kilkoma zaklęciami i po wyciszeniu całej sali zaczął targać ją za włosy.
– R-Ron, to nie moja wina. On mnie sprowokował. Przepraszam… – Hermiona modliła się w duchu by jej kat tym razem sobie odpuścił.
– Nic mnie to nie obchodzi! Mówiłem Ci! Miałaś się do niego nie odzywać, a tymczasem co? Jeszcze masz się z nim dzisiaj spotkać u McGonagall! Zrobiłaś to wszystko specjalnie! Ale wiesz kto za to odpowie? No pomyśl! – Widziała jak Ronowi nagle poszerzają się źrenice z podniecenia.
– Nie, proszę. Zostaw ich w spokoju. To ja zrobiłam błąd, nie oni. – Hermiona zaczęła mu się wyrywać.
– Daje Ci ostatnią szansę, słyszysz?! Ostatnią. Szansę. – Wycedził przez zęby. – Aha, i żebyś nie zapomniała co zrobiłaś, mam dla Ciebie mały prezent. – Powiedział, po czym Hermiona zauważyła jego wyciągniętą pięść.
– Nie, nie. Ron, opamiętaj się! – Wiedziała, że już nie ma dla niej żadnego ratunku. Poczuła jak jego pięść spotyka się z jej twarzą raz i drugi…. Po chwili osunęła się w ciemność.

                                                                               ***
      – Miłej randki Smoczku – Zabini posłał blondynowi całusa gdy ten wychodził z dormitorium na spotkanie ze starą profesor i ze szlamą.
– Nienawidzę Cię, Blaise – Mrukną tylko w odpowiedzi i trzasnął drzwiami.
Szedł pustymi korytarzami, zastanawiając się czego chce McGonagall.  Wszystko przez tą Granger, gdyby nie jej żałosny wybuch, nie musiałby teraz łazić po całej szkole.
W końcu dotarł do drzwi i cicho zapukał.
– Proszę – Głos czarownicy zaprosił go do wejścia.
– Dobry wieczór – Malfoy ukłonił się. Wolał już więcej nie zadzierać z McGonagall. To dopiero drugi dzień nauki a on już zarobił szlaban i wylądował u niej na dywaniku.
– Dobry wieczór Panie Malfoy. Zaczekamy jeszcze na Pannę Granger. – McGonagall usiadła wygodnie w swoim fotelu i wskazała ręką Draconowi krzesło naprzeciw niej. Młody Malfoy usiadł niechętnie. Był zły, że jeszcze musi czekać, aż Jaśnie Pani się pojawi. Nie minęło pięć minut jak usłyszeli ciche pukanie do drzwi.
   – Proszę wejść – Minerwa podniosła się szybko z fotela. Do gabinetu weszła Granger. Malfoy’ owi wydawało się jednak, że wygląda trochę inaczej. Dziewczyna miała włosy w nieładzie, trochę pobrudzoną szatę, a gdy stanęła w świetle kominka, arystokrata zauważył, że jej twarz jest pokryta grubą warstwą makijażu.  Skrzywił się trochę, ponieważ znał dziewczynę już od dłuższego czasu i nigdy nie widział, żeby miała aż tak dużo tapety na swojej twarzy.
– Wszystko w porządku Panno Granger? – Minerwa McGonagall również zauważyła dziwną zmianę w dziewczynie.
– Tak Pani Profesor. Bardzo przepraszam za spóźnienie – Hermiona nerwowym ruchem zaplotła kosmyk włosów za ucho.
– Wobec tego usiądźmy – McGonagall wskazała im krzesła – zauważyłam, że oboje macie problemy z normalną komunikacją między sobą. – Nauczycielka starała się powiedzieć to jak najdelikatniej umiała. – Dlatego razem z profesorem Slughorn’ em  doszliśmy do wniosku, że trzeba temu jakoś zaradzić. Wymyśliliśmy więc, że co drugi wieczór będziecie eee… opiekować się uczniami, którzy będą mieć szlaban. Myślę, że takich uczniów nie zabraknie. Tym samym, chcę pana poinformować, Panie Malfoy, że cofam Pana szlaban. – McGonagall spojrzała po ich zdezorientowanych minach. Na twarzy Hermiony malowało się przerażenie, za to twarz Malfoya wyrażała wściekłość.
– Pani Profesor, czy ja dobrze rozumiem? Co drugi wieczór mam spędzać z Malfoyem? – Hermiona starała się mówić w miarę spokojnie.
– Tak Panno Granger, właśnie to wymyśliliśmy razem z opiekunek domu Pana Malfoya.  – Po chwili jednak McGonagall dodała. – Nie zrozumcie mnie źle. To nie ma być kara. Chcemy tylko, by między tymi domami nareszcie zagościła pewna harmonia i może zgoda. Czarnego Pana już nie ma, odszedł a Wy nadal się kłócicie. Nie chcemy tego w Hogwarcie. Musicie jakoś dojść do porozumienia. A gdy wy to zrobicie, to mam nadzieję, że reszta uczniów pójdzie w wasze ślady. – Minerwa uśmiechnęła się do nich lekko.
 – To są chyba jakieś żarty – Malfoy nie mógł się opanować. Był wściekły. Nie zamierzał spędzić z tą szlamą ani minuty.
– Nie Panie Malfoy, to nie są żadne żarty – McGonagall z powrotem przybrała swój srogi ton – Czy Wam się to podoba czy nie, musicie jakoś dojść do porozumienia. Zaczynacie dzisiaj za godzinę. A teraz proszę się rozejść  do swoich pokojów wspólnych. – McGonagall wstała szybko i otworzyła im drzwi. – Chcę was widzieć dzisiaj na wierzy astronomicznej. Przypilnujecie drugoklasistów. – Nauczycielka szybko to powiedziała i zamknęła im drzwi przed nosem.
                                                                                ***
         – Więc mówisz, że za niecałą godzinę masz kolejną randkę z Granger? – Blaise wycierał łzy, które napłynęły mu do oczu. Po tym jak Dracon wszedł, zdemolował pół dormitorium i w końcu powiedział mu o co chodzi, Blaise nie mógł skończyć się śmiać przez dobre pół godziny.
– Skończyłeś? Lepiej powiedz mi jak mam się z tego wywinąć? Nie zamierzam spędzać z tą szlamą ani jednej minuty! Wystarczy już, że z nią siedzę na transmutacji – Malfoyowi zrobiło się nie dobrze na myśl, co by powiedział jego ojciec gdyby zobaczył w co Dracon się wpakował.                                                                    
– Stary… Nic nie zrobisz. Ta stara wiedźma ustaliła to już ze Slughorn’em! Nie masz szans się z tego wymiksować. Jesteś skazany na Granger – Zabini znowu się zaśmiał.
– To nie jest śmieszne matole!
– Ja Ciebie nie rozumiem. Po tej bitwie doszedłem do wniosku, że szkoda czasu na takie głupie spory z Gryfonami. – Zabini spojrzał na Malfoya, czekając na jego reakcje.
– Stary… czyś Ty już do reszty zwariował? – Draco popatrzył na przyjaciela, jakby temu nagle urosły trzy głowy.
– Taka jest prawda Malfoy. Ja nie zamierzam się już z nikim kłócić. Ty też zmienisz nie długo zdanie, zobaczysz.
– Jasne. Już to widzę – blondyn wstał, zabrał swoją różdżkę i szybko opuścił dormitorium i skierował się w stronę wieży astronomicznej.
                                                                                     ***
      – Cholera – wyrwało się Hermionie kiedy zobaczyła, że za piętnaście minut ma być na wieży. Wzięła szybki prysznic, ubrała się w szkolną szatę i zaklęciem wysuszyła włosy.
  Zostało jej pięć minut żeby dostać się na wskazane miejsce. Szybkim krokiem przemierzała korytarze. W końcu wspięła się na wieżę astronomiczną. Zauważyła, że znienawidzony blondyn już tam był. Nagle odwrócił się w jej stronę. Hermiona patrzyła jak wyraz jego twarzy zmienia się.  Najpierw patrzył na nią z odrazą, która w ciągu ułamka sekundy zmieniła się na przerażenie i niedowierzanie.
   – Granger? Co Ci się do cholery stało? – W tym momencie dziewczyna przypomniała sobie, że w tym całym pośpiechu zapomniała przykryć makijażem swoje rany, które rano zadał jej Ron. 

11 komentarzy:

  1. Aaa ten rozdział jest świetny <3 Wreszcie Draco zaczyna widzieć co się dzieje z naszą biedną Hermionką :O WIĘCEJ WIĘCEJ CHCĘ WIĘCEJ!!! Kiedy kolejny rozdział?? Mam nadzieję, że pojawi się bardzo szybko, bo nie wiem ile wytrzymam czekając na niego :) Przesyłam buziaki i maaasę weny :* /M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Właściwie, mam już kolejny rozdział napisany ale chciałabym go jeszcze trochę poprawić :) Myślę, że dodam go jutro lub pojutrze :)
      Dziękuję Ci za komentarz! Wiele dla mnie znaczy :*
      Ściskam :*

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mile mnie zaskoczył, trzeba przyznać, że wiesz jak sprawić aby czytelnik z niecierpliwością oczekiwał następnej notki! WSZYSCY czekamy :) Osobiście jestem bardzo ciekawa jak potoczą się relacje między Draco a Hermioną.. Pozdrawiam i życzę weny :) Dark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję, że jeszcze nieraz Was zaskoczę :)

      Usuń
  3. Nie mogę doczekać się reakcji Hermiony.. Coś czuję, że Draco zacznie zwracać większą uwagę na naszą główną bohaterkę ^^ Fajnie, że akcja się rozwija :) /J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mylisz się :) Draco, faktycznie będzie główkował na jej temat :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Hej hej :) Dodasz dzisiaj rozdział? Neomi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Myślę, że kolejny rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj :)
      Czekaj cierpliwie :*

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział :D Idę czytać dalej :*
    Ściskam ,H :*

    OdpowiedzUsuń