Miłego czytania :*
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 5
Draco stał, nie mogąc się ruszyć.
Patrzył jak Granger momentalnie blednie i szybko łapie się za policzek.
– To nic, Malfoy. Nie interesuj się tak tym! – Hermiona szybko go wyminęła i zwróciła się do drugoklasistów, którzy stali i patrzyli na tą dziwną sytuację. – Profesor McGonagall powiedziała, że macie tutaj odbyć szlaban. Ruszcie się. Ja i Malfoy będziemy Was pilnować. – Młodzi czarodzieje popatrzyli po sobie i zabrali się do czyszczenia teleskopów i innych pomocy naukowych.
– Granger, co Ci się stało?! Przecież widzę – Malfoy długo walczył z samym sobą, by w końcu ją o to zapytać. Sam nie wiedział dlaczego go to interesuje. Zauważył jednak, że znajomość z gryfonką wcale nie jest taka zła jak kiedyś myślał.
– Już Ci mówiłam, Malfoy. Nie twój interes. Mam tylko do Ciebie jedną prośbę, mógłbyś ze mną nie rozmawiać na lekcjach? – Hermiona sama nie wierzyła, w to co przed chwilą powiedziała. Prosiła Malfoya o przysługę?
– Ty mnie prosisz? A to dopiero! Posłuchaj mnie uważnie, jeśli będę chciał, to będę do Ciebie mówił, kiedy będę miał na to ochotę! – Draco z powrotem przybrał swoją maskę.
– Świetnie – Hermiona zrobiła się cała czerwona na twarzy. – W takim razie, nie pytaj mnie więcej o to co mi się stało! – szybko go wyminęła i pobiegła w stronę pokoju wspólnego. Miała w nosie to, że McGonagall kazała jej siedzieć i pilnować uczniów. Nie miała najmniejszej ochoty spędzić z tym przebrzydłym Malfoyem ani minuty dłużej. Myślała, że po wojnie ten zapatrzony w siebie blondyn się zmienił! To dlatego go poprosiła o tą przysługę. Teraz, przeklinała samą siebie za swoją naiwność. Bała się, że Malfoy może coś wspomnieć o tej rozmowie przy Ronie, a gdy się tak stanie, jej chłopak odkryje też, to co robi wieczorami. Wiedziała, że gdy rudzielec dowie się, że co drugi dzień spotyka się z Malfoyem, nie ujdzie jej to na sucho.
Otworzyła cicho drzwi do dormitorium i z ulgą stwierdziła, że Ginny już śpi. Poszła do łazienki, by przy lustrze rzucić na siebie kilka trwałych zaklęć, które pomogą jej ukryć paskudne rany na twarzy, po czym przebrała się w swoją ulubioną piżamę i poszła spać.
– To nic, Malfoy. Nie interesuj się tak tym! – Hermiona szybko go wyminęła i zwróciła się do drugoklasistów, którzy stali i patrzyli na tą dziwną sytuację. – Profesor McGonagall powiedziała, że macie tutaj odbyć szlaban. Ruszcie się. Ja i Malfoy będziemy Was pilnować. – Młodzi czarodzieje popatrzyli po sobie i zabrali się do czyszczenia teleskopów i innych pomocy naukowych.
– Granger, co Ci się stało?! Przecież widzę – Malfoy długo walczył z samym sobą, by w końcu ją o to zapytać. Sam nie wiedział dlaczego go to interesuje. Zauważył jednak, że znajomość z gryfonką wcale nie jest taka zła jak kiedyś myślał.
– Już Ci mówiłam, Malfoy. Nie twój interes. Mam tylko do Ciebie jedną prośbę, mógłbyś ze mną nie rozmawiać na lekcjach? – Hermiona sama nie wierzyła, w to co przed chwilą powiedziała. Prosiła Malfoya o przysługę?
– Ty mnie prosisz? A to dopiero! Posłuchaj mnie uważnie, jeśli będę chciał, to będę do Ciebie mówił, kiedy będę miał na to ochotę! – Draco z powrotem przybrał swoją maskę.
– Świetnie – Hermiona zrobiła się cała czerwona na twarzy. – W takim razie, nie pytaj mnie więcej o to co mi się stało! – szybko go wyminęła i pobiegła w stronę pokoju wspólnego. Miała w nosie to, że McGonagall kazała jej siedzieć i pilnować uczniów. Nie miała najmniejszej ochoty spędzić z tym przebrzydłym Malfoyem ani minuty dłużej. Myślała, że po wojnie ten zapatrzony w siebie blondyn się zmienił! To dlatego go poprosiła o tą przysługę. Teraz, przeklinała samą siebie za swoją naiwność. Bała się, że Malfoy może coś wspomnieć o tej rozmowie przy Ronie, a gdy się tak stanie, jej chłopak odkryje też, to co robi wieczorami. Wiedziała, że gdy rudzielec dowie się, że co drugi dzień spotyka się z Malfoyem, nie ujdzie jej to na sucho.
Otworzyła cicho drzwi do dormitorium i z ulgą stwierdziła, że Ginny już śpi. Poszła do łazienki, by przy lustrze rzucić na siebie kilka trwałych zaklęć, które pomogą jej ukryć paskudne rany na twarzy, po czym przebrała się w swoją ulubioną piżamę i poszła spać.
***
– Hej! A Ty dokąd? – Blaise, który
właśnie szedł w stronę kuchni, by zabrać trochę jedzenia, zatrzymał wkurzonego
Malfoya – a co to? Randka Ci się nie udała?
– Nie denerwuj mnie, dobrze? – Dracon był tak wściekły, że jego przyjaciel od razu się od niego odsunął na bezpieczną odległość.
– Co jest?
– Ta szlama Granger, przyszła z całą twarzą w siniakach i zadrapaniach, a jak zapytałem co jej się stało, ta kazała mi się odwalić, po czym poprosiła, żebym się do niej nie odzywał na lekcjach, wyobrażasz to sobie?! – Malfoy chodził po korytarzu w kółko, nie mogąc się uspokoić.
– I to tyle? Dlatego jesteś taki zdenerwowany?
– Nie! Powiedziałem jej, że będę robił to, na co mam ochotę, a ona wzięła i poszła! – młody Malfoy już krzyczał. Miał wielką ochotę iść teraz do Granger, i powiedzieć jej co tak naprawdę o niej myśli.
– Zaraz, zaraz. A dowiedziałeś się chociaż, kto jej to zrobił? – Zabini patrzył na przyjaciela przenikliwym wzrokiem.
– Oczywiście, że nie. Zresztą, czym ja się przejmuje? Niech jej się dzieje co chce! To w końcu szlama. Widocznie sobie na to zasłużyła i tyle. Idę do salonu. Idziesz ze mną?
– Nie, chciałem jeszcze wpaść do kuchni po coś na ząb. Przyjdę za chwilę.
– Jak sobie chcesz – Malfoy już miał odejść, kiedy zatrzymały go słowa przyjaciela.
– Smoku? A kto pilnuje tych drugoklasistów?
– Sami się pilnują, do cholery! Nie jestem żadną niańką! – krzyknął tylko w odpowiedzi i już go nie było.
– No pięknie. Jak McGonagall się o tym dowie, to raczej nie będzie zachwycona – zaśmiał się cicho Zabini.
Miał do pokonania ostatni zakręt, kiedy zauważył jak postać w długich blond włosach obserwuje zupełnie pozbawiony smaku obraz. Zabini podszedł bliżej i rozpoznał dziewczynę.
– Niesamowite prawda? – Luna Lovegood miała doskonały słuch.
– Eee… szczerze mówiąc nie wiem co w tym obrazie takiego niezwykłego. To przecież same drzewa – Blaise podrapał się po głowie. Zauważył, że dziewczyna bacznie go obserwuje, swoim mętnym wzrokiem – tak w ogóle jestem Blaise Zabini – Chłopak wyciągnął w jej kierunku rękę.
– Doskonale wiem kim jesteś. Ty i Draco Malfoy uniknęliście Azkabanu jako jedyni. Musieliście pomordować mniej ludzi niż inni – Luna podała mu swoją delikatną dłoń. Chłopak zrobił się czerwony na twarzy. Jeszcze nikt nie był wobec niego tak szczery jak ta dziewczyna. Nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć na tak szczere słowa, więc postanowił, że zmieni temat.
– Jest już trochę późno, nie powinnaś być w swoim pokoju wspólnym?
– Lubię chodzić w nocy po zamku. Jest wtedy tak cicho i spokojnie.
– No tak, w sumie coś w tym jest. Wybacz ale trochę się śpieszę. Do zobaczenia… następnym razem. – Zabini czuł się dziwnie, gdy tak lekko nawiedzona Krukonka patrzyła na niego takim dziwnym wzrokiem. Pomachał jej jeszcze i szybko się oddalił. Postanowił, że jednak nie pójdzie do kuchni, cała ochota na jedzenie przeszła mu tak szybko jak się pojawiła.
– Nie denerwuj mnie, dobrze? – Dracon był tak wściekły, że jego przyjaciel od razu się od niego odsunął na bezpieczną odległość.
– Co jest?
– Ta szlama Granger, przyszła z całą twarzą w siniakach i zadrapaniach, a jak zapytałem co jej się stało, ta kazała mi się odwalić, po czym poprosiła, żebym się do niej nie odzywał na lekcjach, wyobrażasz to sobie?! – Malfoy chodził po korytarzu w kółko, nie mogąc się uspokoić.
– I to tyle? Dlatego jesteś taki zdenerwowany?
– Nie! Powiedziałem jej, że będę robił to, na co mam ochotę, a ona wzięła i poszła! – młody Malfoy już krzyczał. Miał wielką ochotę iść teraz do Granger, i powiedzieć jej co tak naprawdę o niej myśli.
– Zaraz, zaraz. A dowiedziałeś się chociaż, kto jej to zrobił? – Zabini patrzył na przyjaciela przenikliwym wzrokiem.
– Oczywiście, że nie. Zresztą, czym ja się przejmuje? Niech jej się dzieje co chce! To w końcu szlama. Widocznie sobie na to zasłużyła i tyle. Idę do salonu. Idziesz ze mną?
– Nie, chciałem jeszcze wpaść do kuchni po coś na ząb. Przyjdę za chwilę.
– Jak sobie chcesz – Malfoy już miał odejść, kiedy zatrzymały go słowa przyjaciela.
– Smoku? A kto pilnuje tych drugoklasistów?
– Sami się pilnują, do cholery! Nie jestem żadną niańką! – krzyknął tylko w odpowiedzi i już go nie było.
– No pięknie. Jak McGonagall się o tym dowie, to raczej nie będzie zachwycona – zaśmiał się cicho Zabini.
Miał do pokonania ostatni zakręt, kiedy zauważył jak postać w długich blond włosach obserwuje zupełnie pozbawiony smaku obraz. Zabini podszedł bliżej i rozpoznał dziewczynę.
– Niesamowite prawda? – Luna Lovegood miała doskonały słuch.
– Eee… szczerze mówiąc nie wiem co w tym obrazie takiego niezwykłego. To przecież same drzewa – Blaise podrapał się po głowie. Zauważył, że dziewczyna bacznie go obserwuje, swoim mętnym wzrokiem – tak w ogóle jestem Blaise Zabini – Chłopak wyciągnął w jej kierunku rękę.
– Doskonale wiem kim jesteś. Ty i Draco Malfoy uniknęliście Azkabanu jako jedyni. Musieliście pomordować mniej ludzi niż inni – Luna podała mu swoją delikatną dłoń. Chłopak zrobił się czerwony na twarzy. Jeszcze nikt nie był wobec niego tak szczery jak ta dziewczyna. Nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć na tak szczere słowa, więc postanowił, że zmieni temat.
– Jest już trochę późno, nie powinnaś być w swoim pokoju wspólnym?
– Lubię chodzić w nocy po zamku. Jest wtedy tak cicho i spokojnie.
– No tak, w sumie coś w tym jest. Wybacz ale trochę się śpieszę. Do zobaczenia… następnym razem. – Zabini czuł się dziwnie, gdy tak lekko nawiedzona Krukonka patrzyła na niego takim dziwnym wzrokiem. Pomachał jej jeszcze i szybko się oddalił. Postanowił, że jednak nie pójdzie do kuchni, cała ochota na jedzenie przeszła mu tak szybko jak się pojawiła.
***
– Hermiono, obudź się! – Ginny patrzyła,
jak jej przyjaciółce drgają powieki. Po chwili patrzyła już na nią swoimi
pięknymi czekoladowymi oczami.
– Ginny, co się stało? Która jest godzina?
– Przepraszam, jest jeszcze wcześnie, ale chciałam ci powiedzieć, że musimy przełożyć nasz babski wieczór. Znikam z Harry’m na cały dzień do Hogsmeade.
– Ale co z lekcjami? Przecież dzisiaj czwartek! Jak się nauczyciele dowiedzą, to już po was! – Hermiona jak zwykle myślała o wszystkim.
– Nie martw się. Harry już to załatwił z McGonagall. Powiedział jej, że musi kupić parę niezbędnych produktów na eliksiry – Ginny była wesoła jak nigdy. Hermiona pomyślała, że zarówno jej, jak i Harry’emu należą się takie wagary.
– W takim razie, bawcie się dobrze. Nie martw się, innym razem sobie to odbijemy.
– Jesteś wspaniała! – Ginny pocałowała ją szybko w czoło i znikła za drzwiami. Pewnie Harry już na nią czekał.
Po długiej kąpieli, Hermiona ubrała swoje szkolne szaty i zeszła samotnie na śniadanie. Pierwszą lekcją miały być eliksiry, więc idąc myślała jeszcze o swoim wypracowaniu, które napisała wczoraj przed lekcjami. Zastanawiała się, czy profesor postawi jej najwyższą ocenę.
– Czekaj! – z zamyślenia wyrwał ją głos Rona, który szedł szybko w jej stronę. – Ładna buźka. Mam nadzieję, że dzisiaj na transmutacji będziesz grzeczna?
– Będę, nie masz się o co martwić – dziewczyna szybko go wyminęła i weszła do Wielkiej Sali. Zaraz jednak jej chłopak znalazł się przy niej. Usiedli więc razem, obok Deana i Seamusa.
– Ej, Ron! – Dean zwrócił się do jej chłopaka. – Wieczorem szykuje się impreza w naszym pokoju. Wpadniesz?
– No jasne, załatwię piwa kremowe – Ron uśmiechnął się do kolegów. Hermiona spuściła oczy. Gdyby tylko ktoś wiedział jakim katem jest Ron…
– A Ty, Hermiono? Przyjdziesz do nas? – Seamus zmierzył ją swoim spojrzeniem.
– Nie, raczej nie. Mam dużo nauki. Muszę napisać kilka wypracować, po za tym, chciałam iść jeszcze do biblioteki.
– No ok. Jak już chcesz, ale gdybyś zmieniła zdanie to wpadaj.
– Dzięki, Dean – Hermiona zajęła się swoim śniadaniem, lecz po kilku minutach poczuła na sobie czyjś wzrok. Szybko spojrzała po innych uczniach, aż w końcu natrafiła na pewnego blondyna, który uparcie się w nią wpatrywał. Wyglądał jakby chciał do niej podejść i po prostu ją udusić. Dziewczyna skuliła się w sobie. Nie lubiła gdy ktoś tak na nią patrzy, a gdy robił to Malfoy, czuła się dwa razy gorzej. Zerwała się szybko od stołu, nie kończąc swojego śniadania. Miała w nosie co pomyśli Ron. Później jakoś mu to wytłumaczy. Nie chciała przebywać w jednej Sali z Draconem ani minuty dłużej. Wiedziała, że on coś przeczuwał. Szybko wybiegła z sali i popędziła na lekcję eliksirów.
– Ginny, co się stało? Która jest godzina?
– Przepraszam, jest jeszcze wcześnie, ale chciałam ci powiedzieć, że musimy przełożyć nasz babski wieczór. Znikam z Harry’m na cały dzień do Hogsmeade.
– Ale co z lekcjami? Przecież dzisiaj czwartek! Jak się nauczyciele dowiedzą, to już po was! – Hermiona jak zwykle myślała o wszystkim.
– Nie martw się. Harry już to załatwił z McGonagall. Powiedział jej, że musi kupić parę niezbędnych produktów na eliksiry – Ginny była wesoła jak nigdy. Hermiona pomyślała, że zarówno jej, jak i Harry’emu należą się takie wagary.
– W takim razie, bawcie się dobrze. Nie martw się, innym razem sobie to odbijemy.
– Jesteś wspaniała! – Ginny pocałowała ją szybko w czoło i znikła za drzwiami. Pewnie Harry już na nią czekał.
Po długiej kąpieli, Hermiona ubrała swoje szkolne szaty i zeszła samotnie na śniadanie. Pierwszą lekcją miały być eliksiry, więc idąc myślała jeszcze o swoim wypracowaniu, które napisała wczoraj przed lekcjami. Zastanawiała się, czy profesor postawi jej najwyższą ocenę.
– Czekaj! – z zamyślenia wyrwał ją głos Rona, który szedł szybko w jej stronę. – Ładna buźka. Mam nadzieję, że dzisiaj na transmutacji będziesz grzeczna?
– Będę, nie masz się o co martwić – dziewczyna szybko go wyminęła i weszła do Wielkiej Sali. Zaraz jednak jej chłopak znalazł się przy niej. Usiedli więc razem, obok Deana i Seamusa.
– Ej, Ron! – Dean zwrócił się do jej chłopaka. – Wieczorem szykuje się impreza w naszym pokoju. Wpadniesz?
– No jasne, załatwię piwa kremowe – Ron uśmiechnął się do kolegów. Hermiona spuściła oczy. Gdyby tylko ktoś wiedział jakim katem jest Ron…
– A Ty, Hermiono? Przyjdziesz do nas? – Seamus zmierzył ją swoim spojrzeniem.
– Nie, raczej nie. Mam dużo nauki. Muszę napisać kilka wypracować, po za tym, chciałam iść jeszcze do biblioteki.
– No ok. Jak już chcesz, ale gdybyś zmieniła zdanie to wpadaj.
– Dzięki, Dean – Hermiona zajęła się swoim śniadaniem, lecz po kilku minutach poczuła na sobie czyjś wzrok. Szybko spojrzała po innych uczniach, aż w końcu natrafiła na pewnego blondyna, który uparcie się w nią wpatrywał. Wyglądał jakby chciał do niej podejść i po prostu ją udusić. Dziewczyna skuliła się w sobie. Nie lubiła gdy ktoś tak na nią patrzy, a gdy robił to Malfoy, czuła się dwa razy gorzej. Zerwała się szybko od stołu, nie kończąc swojego śniadania. Miała w nosie co pomyśli Ron. Później jakoś mu to wytłumaczy. Nie chciała przebywać w jednej Sali z Draconem ani minuty dłużej. Wiedziała, że on coś przeczuwał. Szybko wybiegła z sali i popędziła na lekcję eliksirów.
***
W tym samym czasie Malfoy obserwował jak gryfonka szybko wychodzi z Wielkiej Sali. Był pewien, że to on ją do tego zmusił. Nie było mu jednak przykro z tego powodu. Nie znał nawet takiego słowa. Był zadowolony z siebie, że potrafił jednym spojrzeniem sprawić, żeby dziewczyna w takim tempie opuściła Salę. Uśmiechnął się do siebie pod nosem.
– Odpuściłbyś…. Co ci to da, że się na niej wyżyjesz? – Blaise obserwował przyjaciela już od jakiegoś czasu. Szkoda mu było tej Granger. Z tego co zauważył, dziewczyna w tym roku miała ciężko.
– Nic ci do tego, Zabini. Lepiej spójrz w końcu na Pomylunę… Wlepia w ciebie swoje gały już od dobrych dziesięciu minut – Zabini spojrzał w kierunku stołu Krukonów. Faktycznie, blondynka patrzyła na niego uparcie. Gdy w końcu ich spojrzenia się spotkały, pomachała mu z entuzjazmem. Wszyscy zamarli, wpatrując się w te dwie osoby. Pierwszy raz, uczniowie byli świadkami tak dziwnej sytuacji. Jeszcze większe było ich zdziwienie, gdy Blaise również uniósł rękę i odmachał Lunie.
– No, no. Tego się po tobie nie spodziewałem, Diable – Malfoy posłał Zabiniemu kpiący uśmiech.
– Trzeba jakoś zacząć nowe życie. Kto wie, może coś z tego będzie. – Malfoy popatrzył na niego jak na kosmitę. Nie spodziewał się po przyjacielu, że ten może zwrócić uwagę na tą wariatkę. Przed wojną zawsze się z niej nabijali.
– Jak ona na Ciebie poleci, to ja jestem święty! – Malfoy zaśmiał się głośno.
– Jeszcze zobaczysz, Smoku. A teraz chodź na zajęcia. Nie sądzę by nowa nauczycielka Obrony była zachwycona naszym kolejnym spóźnieniem – Zabini wstał, wziął swoją torbę i poklepał Malfoya po plecach. Zaraz za nim wyszedł blondyn i już razem poszli na najnudniejszą lekcję w tym roku.
***
W tym samym czasie Malfoy obserwował jak gryfonka szybko wychodzi z Wielkiej Sali. Był pewien, że to on ją do tego zmusił. Nie było mu jednak przykro z tego powodu. Nie znał nawet takiego słowa. Był zadowolony z siebie, że potrafił jednym spojrzeniem sprawić, żeby dziewczyna w takim tempie opuściła Salę. Uśmiechnął się do siebie pod nosem.
– Odpuściłbyś…. Co ci to da, że się na niej wyżyjesz? – Blaise obserwował przyjaciela już od jakiegoś czasu. Szkoda mu było tej Granger. Z tego co zauważył, dziewczyna w tym roku miała ciężko.
– Nic ci do tego, Zabini. Lepiej spójrz w końcu na Pomylunę… Wlepia w ciebie swoje gały już od dobrych dziesięciu minut – Zabini spojrzał w kierunku stołu Krukonów. Faktycznie, blondynka patrzyła na niego uparcie. Gdy w końcu ich spojrzenia się spotkały, pomachała mu z entuzjazmem. Wszyscy zamarli, wpatrując się w te dwie osoby. Pierwszy raz, uczniowie byli świadkami tak dziwnej sytuacji. Jeszcze większe było ich zdziwienie, gdy Blaise również uniósł rękę i odmachał Lunie.
– No, no. Tego się po tobie nie spodziewałem, Diable – Malfoy posłał Zabiniemu kpiący uśmiech.
– Trzeba jakoś zacząć nowe życie. Kto wie, może coś z tego będzie. – Malfoy popatrzył na niego jak na kosmitę. Nie spodziewał się po przyjacielu, że ten może zwrócić uwagę na tą wariatkę. Przed wojną zawsze się z niej nabijali.
– Jak ona na Ciebie poleci, to ja jestem święty! – Malfoy zaśmiał się głośno.
– Jeszcze zobaczysz, Smoku. A teraz chodź na zajęcia. Nie sądzę by nowa nauczycielka Obrony była zachwycona naszym kolejnym spóźnieniem – Zabini wstał, wziął swoją torbę i poklepał Malfoya po plecach. Zaraz za nim wyszedł blondyn i już razem poszli na najnudniejszą lekcję w tym roku.
***
– Podczas przerwy obiadowej mamy
trening. Mam nadzieję, że przyjdziesz? – Ron wyszeptał jej te kilka słów do
ucha a dziewczyna od razu dostała gęsiej skórki.
– Kto poprowadzi trening? Przecież nie ma Harrego?
– Zostawił nam instrukcję. Wiemy co mamy robić. Harry załatwił też McLaggen’a by zagrał jako ścigający.
– Dobrze, w takim razie przyjdę – Hermiona i tak nie miała wiele do powiedzenia, ale wolała grzecznie odpowiedzieć niż bez sensu się z nim kłócić. Reszta lekcji eliksirów przebiegła w miarę znośnie. Po zajęciach, dziewczyna poszła do swojego dormitorium po resztę książek i udała się na kolejne lekcje. Dzisiejszy dzień niesamowicie szybko jej zleciał. Teraz szła z większością gryfonów na trybuny, by obserwować Rona podczas treningu Quidditcha. Zajęła miejsce obok jakiejś młodszej gryfonki i patrzyła jak drużyna wykonuje skomplikowane manewry w powietrzu. Po dziesięciominutowej rozgrzewce, zawodnicy zajęli swoje miejsca i rozpoczęła się gra. Ronowi za każdym razem udawało się odbić kafla. Hermiona z fałszywym uśmiechem klaskała razem z resztą gryfonów. W pewnej chwili zauważyła, że McLaggen leci w jej kierunku.
– Witaj Hermiono. Wszystko w porządku?
– Och, tak. Dziękuję. Lepiej wracaj na boisko bo możesz zepsuć trening – tak naprawdę, Hermiona bardziej bała się o własną skórę, niż o cały ten nudny trening. Kątem oka zauważyła, że Ron patrz w ich kierunku. McLaggen musiał wyczuć zdenerwowanie Hermiony, bo zatoczył kółko nad jej głową i z powrotem wrócił na boisko. Przez kolejne minuty nic się nie działo. Hermiona obserwowała ze znudzeniem jak kafel lata raz w jedną, raz w drugą stronę boiska. Dopiero gdy Ron po raz kolejny obronił pętle, dziewczyna zauważyła, że coś jest nie tak. Rudy, zamiast wyrzucić kafla w powietrze, uderzył nim z całej siły McLaggen’a. Chłopak jednak szybko się otrząsnął i podleciał w stronę Rona. Hermiona nie mogła dosłyszeć co do siebie mówią, ale widziała jak oboje są bardzo zdenerwowani. Mogłaby się założyć, że to z jej powodu McLaggen oberwał. Widziała jak Ron zaczyna szarpać się z drugim gryfonem. Po chwili wokół nich zebrała się cała drużyna. Każdy chciał ich uspokoić ze względu na to, że nadal znajdowali się kilkanaście metrów nad ziemią.
– Guzik mnie obchodzi co sobie myślałeś! To jest moja dziewczyna! – ryk Rona był tak donośny, że uczniowie obserwujący całe zajście z trybun, mogli w końcu domyślić się o co poszło. Wszystkie oczy były skierowane na Hermionę. Ta jedynie wzruszyła bezradnie ramionami i z powrotem skierowała swój wzrok w niebo.
– O mój Boże – wyszeptała cicho, w momencie, kiedy zobaczyła jak cało Rona spada na ziemię.
– Kto poprowadzi trening? Przecież nie ma Harrego?
– Zostawił nam instrukcję. Wiemy co mamy robić. Harry załatwił też McLaggen’a by zagrał jako ścigający.
– Dobrze, w takim razie przyjdę – Hermiona i tak nie miała wiele do powiedzenia, ale wolała grzecznie odpowiedzieć niż bez sensu się z nim kłócić. Reszta lekcji eliksirów przebiegła w miarę znośnie. Po zajęciach, dziewczyna poszła do swojego dormitorium po resztę książek i udała się na kolejne lekcje. Dzisiejszy dzień niesamowicie szybko jej zleciał. Teraz szła z większością gryfonów na trybuny, by obserwować Rona podczas treningu Quidditcha. Zajęła miejsce obok jakiejś młodszej gryfonki i patrzyła jak drużyna wykonuje skomplikowane manewry w powietrzu. Po dziesięciominutowej rozgrzewce, zawodnicy zajęli swoje miejsca i rozpoczęła się gra. Ronowi za każdym razem udawało się odbić kafla. Hermiona z fałszywym uśmiechem klaskała razem z resztą gryfonów. W pewnej chwili zauważyła, że McLaggen leci w jej kierunku.
– Witaj Hermiono. Wszystko w porządku?
– Och, tak. Dziękuję. Lepiej wracaj na boisko bo możesz zepsuć trening – tak naprawdę, Hermiona bardziej bała się o własną skórę, niż o cały ten nudny trening. Kątem oka zauważyła, że Ron patrz w ich kierunku. McLaggen musiał wyczuć zdenerwowanie Hermiony, bo zatoczył kółko nad jej głową i z powrotem wrócił na boisko. Przez kolejne minuty nic się nie działo. Hermiona obserwowała ze znudzeniem jak kafel lata raz w jedną, raz w drugą stronę boiska. Dopiero gdy Ron po raz kolejny obronił pętle, dziewczyna zauważyła, że coś jest nie tak. Rudy, zamiast wyrzucić kafla w powietrze, uderzył nim z całej siły McLaggen’a. Chłopak jednak szybko się otrząsnął i podleciał w stronę Rona. Hermiona nie mogła dosłyszeć co do siebie mówią, ale widziała jak oboje są bardzo zdenerwowani. Mogłaby się założyć, że to z jej powodu McLaggen oberwał. Widziała jak Ron zaczyna szarpać się z drugim gryfonem. Po chwili wokół nich zebrała się cała drużyna. Każdy chciał ich uspokoić ze względu na to, że nadal znajdowali się kilkanaście metrów nad ziemią.
– Guzik mnie obchodzi co sobie myślałeś! To jest moja dziewczyna! – ryk Rona był tak donośny, że uczniowie obserwujący całe zajście z trybun, mogli w końcu domyślić się o co poszło. Wszystkie oczy były skierowane na Hermionę. Ta jedynie wzruszyła bezradnie ramionami i z powrotem skierowała swój wzrok w niebo.
– O mój Boże – wyszeptała cicho, w momencie, kiedy zobaczyła jak cało Rona spada na ziemię.
Wreszcie jest <3 Rozdział czytałam z zapartym tchem.. Całkiem sporo się tutaj dzieje.. Luna i Blaise hmm? Nowe życie, nowe znajomości :) Widzę, że zapowiada się impreza? Pewnie coś się będzie działo ^^ Pozostaje tylko zapytać KIEDY KOLEJNY ROZDZIAŁ?? :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :) Kolejny rozdział jest w trakcie pisania. Myślę, że pojawi się już jutro :*
UsuńPozdrawiam :*
Aaa postawa Draco jak zobaczył twarz Hermiony ...*-* uwielbiam tamtą część! Kiedy next? Neomi :)
OdpowiedzUsuńRozdział powinien pojawić się jutro :*
UsuńDziękuję za miłe słowa :*
Wow twoje opowiadanie bardzo mi sie podoba <3 jestem normalnie zakochana!!! :)
OdpowiedzUsuńAga
Dziękuję :* To dla mnie naprawdę bardzo wiele znaczy, że komuś może się podobać to, co piszę :*
UsuńNiech ma wszystkie połamane nogi, ręce i żebra ! BŁAGAM! Należy mu się taka nauczka ;D
OdpowiedzUsuńCo do Blaise'a i Luny no tego bym sie nie spodziewała ;D
Czekam na kolejny rozdział ;D
Pozdrawiam serdecznie ;*
Avadka ;*
Co do Rona... tego niestety nie mogę Ci obiecać :( Jak to mówią, " Złego, diabli nie biorą".
UsuńDziękuję Ci za miłe słowa :*
Będzie dzisiaj rozdział? :) /J.
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać coś jutro :) Aż tak Cię wciągnęło to opowiadanie? :D
UsuńBaardzo <3 Uwielbiam motyw Rona znęcającego się nad Hermioną! Sprawdzam czy rozdział jest każdego wieczoru :D /J.
UsuńPowoli zaczynam zakochiwać się w Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńUbustwiam postawe Draco gdy zobaczył twarz Miony :P Super rozdział !
Pozdrawiam ,H <3
Dobrze ta łasicy :D Megaa rozdział! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń