czwartek, 2 lipca 2015

Nowy początek

                                                               ROZDZIAŁ 2

Draco jeszcze długo siedział w parku. Tym razem to na siebie był wściekły. Wszystko poszło nie tak jak powinno! Miał podejść do tej przebrzydłej szlamy i nastraszyć ją tak,by jadła mu z ręki! Miała się go bać i może na początku tak było,ale później nie wiadomo czemu tak szybko się zmyła. Głupia Granger. Swoją drogą,ciekawe, gdzie się tak spieszyła? Widać było, że była zdenerwowana, gdy tak uciekała. I o kim mówiła, że ją zabije? Oprócz tego, Draco musiał przyznać, że,obserwując Granger z ukrycia, zauważył, że bardzo zmieniła się od czasu bitwy. Jej kobiece kształty stały się bardziej widoczne niż dotychczas, wyszczuplała a jej zazwyczaj nijakie włosy były teraz zadbane i ładnie uczesane. Poza tymi drobnymi szczegółami była, wciąż tą samą szlamą, której nienawidził. Nie mógł się tylko doczekać, aż zacznie się rok szkolny, a tym samym Granger będzie podporządkowana tylko jemu.
Nawet nie wyobrażał sobie, jak bardzo się myli…
***
– Przestań! Proszę, przestań! To boli, nie rozumiesz? – Hermiona błagała przez łzy Rona, który zaciągnął ją w jakiś ślepy zaułek i bił dziewczynę, która była już cała zakrwawiona.
– O której kazałem ci być pod knajpką ? – ryknął na szatynkę, głuchy na jej błagania. Chłopak po raz kolejny kopnął ją w brzuch.
– O, o piętnastej. Przepraszam, zasnęłam i po prostu zaspałam – wychrypiała dziewczyna. Nie chciała wspominać nic o Malfoyu, bo wiedziała, że rudzielec miałby kolejny powód, by ją uderzyć.
– Zrozumiałbym pięć albo dziesięć minut spóźnienia, ale godzina? Czy ty bierzesz mnie na poważnie? – Wysapał jej do ucha. Po tych słowach uderzył ją jeszcze raz w twarz i szybko się teleportował.
     Hermiona jeszcze długo nie mogła dojść do siebie. Siedziała skulona na brudnym chodniku przy jakiś kontenerach, z których strasznie śmierdziało. Dziękowała Bogu, że wzięła ze sobą różdżkę. Powoli wyciągnęła ją z kieszeni i po wyszeptaniu kilku zaklęć uzdrawiających, stanęła na nogi.
W porównaniu z tym, co czuła w środku, ból zewnętrzny był niczym. Nienawidziła Rona z całego serca, ale nie mogła się od niego uwolnić. Za dużo ryzykowała. Cała obolała, otarła oczy i ruszyła przed siebie, do domu.  Chciała się teleportować, ale nie miała na to siły, bała się rozszczepienia i przykrych konsekwencji z tym związanych. Z każdym krokiem była bliżej domu, z jednej strony marzyła o tym, by wejść do wanny i leżeć w niej jak najdłużej, lecz wiedziała, że z w chwilą przekroczenia progu zostanie zasypana pytaniami przez mamę. Rodzicielka na pewno nie odpuści i zada kilka pytań, a Hermiona będzie bliska płaczu. Zawsze tak jest po spotkaniu z Ronem. Dziewczyna sądziła, że jej mama domyśla się, że coś jest nie tak między nimi ale nic nie mówiła, i szczerze mówiąc brązowooka dziewczyna była jej za to bardzo wdzięczna.
Otworzyła drzwi i weszła do przedsionka, w którym zostawiła buty. Możliwie jak najciszej udała się do swojego pokoju po czyste ubrania i szybko skierowała się do łazienki. Odetchnęła z ulgą, gdy nie spotkała żadnego z rodziców na swojej drodze. Chyba nie było ich w domu.
Hermiona nalała sobie pełną wannę gorącej wody i wpuściła kilka musujących kuleczek, które po chwili rozniosły przepiękny fiołkowy zapach. Rozebrała się i weszła do wanny, wchodząc nie obyło się bez jej cichych jęków spowodowanych bólem. Pod wpływem ciepłej wody jej ciało rozluźniło się. Hermiona dopiero teraz dała upust swoim emocjom i po prostu rozpłakała się. Jak mogła być z kimś kto był dla niej taki niedobry.
                                                                             ***
Wszystko zaczęło się jakiś tydzień po zakończonej wojnie z Voldemortem. Ona i Ron wybrali się w góry, by pobyć trochę ze sobą. Wszystko było w porządku, dopóki Ron nie zdenerwował się o to, że dziewczyna wzięła ze sobą książkę. Dopiero wtedy chłopak pokazał swoją prawdziwą twarz i uderzył dziewczynę. Oczywiście sam się przestraszył i zaczął ją przepraszać, ale Hermiona nie mogła tego zapomnieć. Ich tygodniowy wyjazd skrócił się do dwóch dni, a dziewczyna po powrocie zaczęła unikać Rona. Dużo myślała nad ich związkiem i po kilku dniach poprosiła chłopaka o spotkanie. Wtedy powiedziała mu, że to koniec, że nie może być z kimś kto potrafił ją uderzyć… Ron niby przyjął to spokojnie, ale po dwóch dniach odwiedził ją w domu. Dziewczyna zdziwiona zaprosiła go do swojego pokoju, gdzie Ron pokazał jej na co go stać. Powiedział przestraszonej dziewczynie, że jeśli go kiedykolwiek zostawi, to zabije najpierw jej rodziców a później siebie. Hermiona myślała, że śni… To był zły sen! Jak jej najlepszy przyjaciel mógł coś takiego mówić!
– Nie mówisz poważnie – wyszeptała.
– Och, jeszcze nigdy nie byłem tak poważny.– Uśmiechnął się do niej przebiegle, po czym pocałował ją stanowczo w usta, chwytając ją tak, by dziewczyna nie miała jak się wyrwać, a gdy już to zrobił, wyszedł szybko z jej pokoju.
Hermiona płakała całą noc.  Teraz już musiała się z nim spotykać, by nie narazić rodziców, nie miała wyboru, bo wiedziała, na co stać Rona. I ten ich niby „związek” ciągnie się przez kilka tygodni, a ona nie widzi sposobu, by uwolnić się od Rona. Jak zwykle myślała, że może znajdzie coś w książkach. Szukała jakiś dobrych zaklęć na pozbycie się natręta, ale nic nie znalazła. Nawet zmusiła się, by spróbować sporządzić jakiś dobry eliksir, ale pod każdym była dodawana notka, iż eliksir nie daje stuprocentowej pewności co do działania, więc Hermiona, chcąc nie chcąc, była zmuszona brnąć w ten chory związek z uwagi na swoich rodziców. Za bardzo ich kochała, by postawić wszystko na jedną kartę i odejść od Rona.
Dziewczyna nawet nie zauważyła, że woda zrobiła się już zimna. Z cichym westchnieniem wyszła z wody, ubrała się i poszła do swojego pokoju. Spojrzała na kalendarz za tydzień kończą się wakacje. Może to dobrze? I nagle dziewczyna przypomniała sobie o jeszcze jednym ważnym wydarzeniu, a mianowicie o tym przebrzydłym Malfoyu! On również zamierzał uprzykrzać jej życie i dziewczyna doskonale wiedziała, że tego również nie uniknie. Zastanawiała się tylko, jaką karę wymyśli jej blondyn. Znając życie, Hermiona będzie musiała mu usługiwać, odrabiać jego prace domowe albo coś równie durnowatego. A gdyby tak poprosić go żeby odpuścił? Hermiona roześmiała się cichutko. Nie, to niemożliwe, po pierwsze, Draco roześmiałby się jej w twarz, po drugie, jest tylko zwykłą szlamą, a po trzecie… nie będzie tego kretyna o nic prosić. Ostrożnie usiadła na łóżku, chciała zacząć myśleć o czymś innym, ale jakoś nie potrafiła. Znowu się rozpłakała i nie mogła przestać. Co takiego zrobiła, że los tak ją karał? Pomogła w zabiciu Voldemorta, uratowała masę ludzi i za to wszystko dostała chłopaka, który znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Tego było już za wiele.  Wiedziała, że nie może tego tak po prostu zostawić, potrzebowała pomocy, bo sama nie dawała sobie rady. Obiecała sobie, że w szkole porozmawia z Ginny i Harrym i wszystko im powie. Tylko im może zaufać. Z tym postanowieniem, położyła się na łóżku, zwinęła w kłębek i zamknęła oczy.


                                                           ***TYDZIEŃ PÓŹNIEJ***
Szła przez zatłoczony dworzec, ciągnąc za sobą sporych rozmiarów kufer. Hermiona postanowiła, że sama dotrze na magiczny peron. Wolała, by jej rodzice nie spotkali Rona. Kto wie, jak chłopak zareaguje na jej widok. Przebiegła przez magiczną barierkę i uśmiechnęła się sama do siebie na widok pięknego, czerwonego pociągu, który miał ją znowu zawieźć do Hogwartu. Nie przypuszczała, że do kończy swoją edukację w magicznej szkole. Była bardzo zaskoczona, kiedy kilka tygodni temu dostała list od profesor McGonagall, w którym napisała, że Hogwart został odbudowany i z niecierpliwością czeka na uczniów.
– Hermiono! – Głośny krzyk Harry’ego wyrwał ją z zadumy. Młody Potter szedł szybkim krokiem w jej kierunku, a gdy tylko znalazł się dość blisko, porwał ją w objęcia.
– Harry! Tak się cieszę, że cię widzę.  Wszystko w porządku?
– Teraz już tak. Co u ciebie? Nie widzieliśmy się od czasu bitwy – Harry miał łzy w oczach. Pomyślał sobie o wszystkim tym, co przeżył razem ze swoją przyjaciółką, która tak wiele dla niego zrobiła.  
– Och, wszystko dobrze. Nareszcie odpoczęłam. – Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciela.
– A jak z Ronem? Ginny mówiła mi, że się widziałyście, ale nie chciałaś o tym rozmawiać. – Wybraniec przyjrzał jej się dokładnie.
– Z Ronem jest tak, jak było.  Nie musisz się o nic martwić. Lepiej chodź, pomożesz mi z kufrem. Chyba znowu zabrałam za dużo książek. – Dziewczyna postanowiła jak najszybciej uciąć ten temat.
Przyjaciel wziął od niej ciężki bagaż i razem weszli do pociągu. Po chwili znaleźli przedział, gdzie siedziała już Ginny z małą sówką na ramieniu i Ron. Hermionie momentalnie zrobiło się słabo, gdy zobaczyła swojego chłopaka.
– Cześć wszystkim. – Uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła. Ucałowała Ginny w policzek, po czym podeszła do Rona i ucałowała go w usta.
– Witaj, Hermiono. Ładnie wyglądasz – Ron wyszeptał jej do ucha. Dziewczyna widząc zaciekawione spojrzenia swoich przyjaciół, uśmiechnęła się blado.
Pięć minut po tym, jak wszyscy zdołali zająć swoje miejsca, Express Hogwart ruszył. Hermiona poczuła motylki w brzuchu. Nareszcie wracała do miejsca, które kochała najbardziej na świecie.


                                                                           ***
W innym przedziale siedział młody Malfoy ze swoim najlepszym kumplem Zabinim. Chłopaki byli jedynymi śmierciożercami, którzy uniknęli Azkabanu i mogli spokojnie dokończyć naukę w Hogwarcie.
– Hej, Zabini? Jak tam twoje wakacje? – Draco wykrzywił usta w niby uśmieszku.
– Żartujesz sobie ze mnie? Matka nie pozwoliła mi wychodzić z domu nawet na podwórko! Mówiła tylko o tym, że gdy wyjdę, to zaraz mnie ktoś złapie i wtrąci do Azkabanu. – Zabini skwitował to machnięciem ręki. – A jak było u ciebie, Dracusiu?
Młody Malfoy zmierzył przyjaciela lodowatym wzrokiem.
– Tak jak zawsze. Ojciec jest tylko trochę nerwowy, bo stracił pracę w Ministerstwie. Zresztą, trudno się dziwić. Kto chce pracować z byłym śmierciożercą? – Prychnął.
– Kto jak kto, ale myślałem, że twój ojciec poradzi sobie z takim problemem. – Blaise się uśmiechnął.
– Nie tym razem. Ojciec jeszcze długo będzie musiał czekać, aż magiczny świat znowu będzie chciał z nim gadać. Mi to tam nie przeszkadza. Bardziej martwię się o matkę. Pozabijają się, jak będą całymi dniami ze sobą siedzieć. – Malfoy nie chciał tego mówić na głos, lecz przy swoim przyjacielu czuł się pewniej, więc postanowił wyjawić mu swoje zmartwienia.
– A tam. Macie dużo skrzatów, najwyżej to na nich twój ojciec będzie wyładowywał swoją złość. – Blaise krótko się zaśmiał.
– Gdyby to było takie proste.– Zamyślił się Malfoy.
Jednak oprócz tego, co będzie działo się w jego domu podczas jego nieobecności, Draco myślał o pewnej przebrzydłej szlamie, która prawdopodobnie siedziała kilka przedziałów dalej. Od czasu ich ostatniego spotkania minęło kilka długich dni, a on nadal myślał nad tym, dlaczego dziewczyna tak bardzo się śpieszyła. Musiało to być coś naprawdę ważnego, tylko co?
– Idę się przejść i rozprostować kości – rzucił w stronę przyjaciela, który właśnie grzebał w swoim kufrze w poszukiwaniu Ognistej.
– Starość nie radość, co Smoku? – Czarnoskóry chłopak tylko krzywo się uśmiechnął.
Draco wyszedł na korytarz i zaczął przepychać się pomiędzy rozochoconymi uczniami. Dawno już nie widział takiego tłumu w tym pociągu. Kiedy ostatnim razem nim jechał, przedziały świeciły pustkami. Mało który rodzic zdecydował się wtedy wysłać dziecko do Hogwartu. Wtedy nie było tam bezpiecznie. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Można było powiedzieć, że na swój sposób był Potterowi wdzięczny za pokonanie Czarnego Pana. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Malfoy został zmuszony do służby u niego. Gdyby nie to, że jego rodzice kazali mu się w to angażować, na pewno uciekłby z kraju i powrócił po zakończeniu bitwy. Z uwagi jednak na to, jakie nosił nazwisko, nie mógł tego zrobić. Szedł już dobre kilka minut, kiedy w końcu dotarł do celu. Zobaczył w jednym z przedziałów Pottera, na którego kolanach leżała Ruda. Potter od niechcenia bawił się jej kosmykami, długich włosów. Po drugiej stronie siedział Wieprzlej, który mocno obejmował Granger. Co ciekawe, dziewczyna wcale nie była tą bliskością zachwycona. Draco prychnął cicho, po czym skierował się do swojego przedziału. Właściwie sam nie wiedział, po co tam poszedł. To była chyba zwykła ciekawość. Wchodząc do właściwego przedziału, uderzył go silny zapach Ognistej. Spojrzał na swojego przyjaciela, który leżał wyciągnięty na dwóch siedzeniach i cicho coś nucił pod nosem.
– Niech cię szlag, Blaise! Wiesz, ak tu cuchnie? Jak ktoś tutaj wejdzie i poczuje ten smród, to wrócimy do Londynu szybciej, niż nam się wydaje! – ryknął Malfoy. W odpowiedzi usłyszał tylko cichy chichot kolegi. – No i z czego się tak śmiejesz? To wcale nie jest zabawne! Jak ty usiedzisz na uczcie powitalnej?
– Och, daj spokój! Wracamy do szkoły! Będziemy się uczyć! Będziemy znowu siedzieć w tych ławkach, na tych twardych stołkach i słuchać, jakie to niebezpieczeństwa czyhają na nas w dorosłym świecie! – Blaise zaśmiał się kilka razy, po czym zasnął. Malfoy cicho zaklął pod nosem, podszedł do okna i otwarł je. Wyciągnął różdżkę i szybko pozbył się butelki po alkoholu. Następnie chwycił przyjaciela za ubrania i ustawił go w pozycji siedzącej. Blondyn cicho westchnął, po czym nachylił się nad śpiącym chłopakiem i mocno uderzył go w twarz.
– Co, do cholery! – Zabini zerwał się na nogi.
– Sorry, kumplu ale musiałem jakoś cię wybudzić z tego słodkiego snu. Za kilka minut będziemy w Hogwarcie, więc lepiej się ogarnij. – Młody Malfoy cicho się zaśmiał na widok zdziwionej miny swojego przyjaciela.
– Dzięki, wiedziałem, że na ciebie mogę zawsze liczyć – Mruknął brunet, patrząc, jak jego przyjaciel zakłada czarne szaty.
– Do usług. – Draco skłonił się nisko przed Zabinim, za co zaraz dostał po głowie.
– Przestań pajacować, Malfoy!
Po chwili poczuli, jak pociąg się zatrzymuje i wszyscy uczniowie zaczynają opuszczać pociąg.
                                                                ***


Hermiona razem z Ginny wyszły na peron. Przez całą drogę Ron obejmował ją tak mocno, że była pewna, że na ramieniu będzie miała sporego siniaka. Szybko się przeciągła i zabrała swój bagaż, po czym ruszyła w stronę powozów.
– Hermiono, zaczekaj na nas! – dobiegł ją krzyk jej przyjaciółki. Dziewczyna przystanęła i poczekała aż jej przyjaciele i jej chłopak ją dogonią i razem ruszyli do zamku.
Już z daleka mogła zauważyć, że Hogwart jest taki sam jak przed Wielką Bitwą. Zamek był cały oświetlony, wysokie wieżyczki pięły się do samego nieba. Dziewczyna cicho westchnęła. Poczuła się nareszcie bezpiecznie i lekko.
Po wejściu do zamku, wszyscy udali się do Wielkiej Sali na ucztę. Na początek głos zabrała profesor  McGonagall, która zapoznała nowych uczniów z kilkoma zasadami. Następnie wszyscy mogli zacząć przepyszną ucztę. Hermiona i jej przyjaciele już dawno nie jedli tylu wyśmienitych rzeczy. Zapomnieli już, że Hogwart tak ich rozpieszczał.
Po wszystkim uczniowie udali się do swoich pokojów wspólnych. Ginny razem z Hermioną zajęły jedną sypialnię. Wszyscy byli tak padnięci po całodziennej podróży, że nie wiedzieć kiedy zasnęli.
Tylko pewien młody ślizgon wiercił się na łóżku i rozmyślał nad karą, która wkrótce miała spotkać szlamowatą gryfonkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz