Obudziło ją ciche krzątanie się Ginny w dormitorium. Powoli
otwarła oczy i uśmiechnęła się sama do siebie. To że była w Hogwarcie
niesamowicie poprawiło jej nastrój. Nareszcie też nie musiała martwić się o to,
że Voldemort znowu będzie chciał ich zaatakować. Ministerstwo, które zostało
szybko odbudowane, powołało specjalnych aurorów by złapali wszystkich
śmierciożerców i wsadzili ich do Azkabanu.
Wszystkich udało się złapać oprócz rodziny Malfoy i Zabini. Dziewczyna
jednak nie martwiła się tym za bardzo, ponieważ była na tyle mądra, że
wiedziała iż po śmierci Czarnego Pana, nie grozi im już żadne niebezpieczeństwo
ze strony tych arystokratycznych rodzin.
- Cześć, wcześnie wstałaś. Obudziłam Cię? – Ginny uśmiechnęła się do niej słodko.
- Hej, Ginny. Właściwie obudziło mnie twoje chodzenie po dormitorium w tę i z powrotem, ale to nic, i tak już jest późno. Dasz mi chwilkę? Ubiorę się, i możemy zejść na śniadanie.
- Jasne, nie ma sprawy.
Po dziesięciu minutach dziewczyny szły w stronę wielkiej Sali. Wszędzie widziały uśmiechających się do nich ludzi zarówno tych żywych jak i tych na obrazach. Idąc pomiędzy stołami zauważyły jak Harry do nich macha. Szybko znalazły się przy właściwym stole i zajęły miejsce obok młodego Pottera.
- Hej Harry, a gdzie Ron? – Hermiona doszła do wniosku, że musi trochę poudawać troskę o swojego chłopaka.
- Ron jeszcze śpi. Powiedział, że zejdzie dopiero na lekcje. A właśnie, dostał ktoś już plan zajęć? – Harry zwrócił się w stronę Ginny i lekko ją pocałował w usta. Hermiona na ten czuły gest lekko się uśmiechnęła, chociaż miała ochotę po prostu się rozpłakać. Marzyła o tym, by Ron był dla niej taki dobry jak Harry dla Ginny. Niestety, nie miała jednak na co liczyć.
- Na pewno McGonagall zaraz rozda nasze plany. – Hermiona mówiąc to spojrzała na stół Slytherinu, przy którym właśnie usiadł nie kto inny jak Malfoy razem ze swoim kumplem Zabinim. Zauważyła, że przyjaciel blondyna ma dosyć niewyraźną minę, tak jakby nie spał przez całą noc.
- Panno Granger? Panno Granger?! – Głos wychowawczyni wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak, Pani profesor? Przepraszam, zamyśliłam się. – Hermiona uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła.
- Właśnie widzę. Mam nadzieję, że ten stan szybko pani minie, bo zaraz zaczynają się lekcje. Oto wasz plan zajęć obowiązujący w tym semestrze. Jednak muszę was ostrzec, że w tym roku zajęcia będą prowadzone w trochę inny sposób. Ponieważ jest was bardzo dużo, doszliśmy do wniosku razem z resztą nauczycieli, że połowa Gryfonów będzie miała eliksiry z połową Puchonów, a w między czasie pozostali uczniowie tych domów będą mieli Obronę Przed Czarną Magią. W ten sposób powstanie więcej klas, ale za to Wy, uczniowie pracujący w mniejszych grupach, będziecie się mogli lepiej skupić na nauce. – McGonagall po swoim długim monologu rozdała im plan i oddaliła się.
- O nie… to jakiś koszmar – Harry jęknął, patrząc na swój osobisty podział godzin.
- Co masz pierwsze?
- Transmutacje, razem z połową Ślizgonów a Ty? – Harry zwrócił się do przyjaciółki.
- Zielarstwo z połową Krukonów, później Obronę z Puchonami a następnie Transmutacje ze Ślizgonami. – Hermiona wczytała się w swój plan.
- Mam tylko nadzieję, że w mojej grupie nie będzie Malfoya – Prychnął Harry. Hermionie coś przewróciło się w brzuchu. Jeśli nie będzie go w grupie Harrego, to wiadomo będzie, że blondyn będzie miał z nią te lekcje.
- Wiesz Harry, wolałabym jednak gdybyś to Ty miał z nim te lekcje. Ja jakoś nie mam ochoty na jego towarzystwo.
- Hej, wziął ktoś dla mnie mój plan? – Przyjaciele spojrzeli w górę i zobaczyli Rona, który dopiero co zszedł do wielkiej Sali. Wlepiał swoje małe oczy w Hermionę, czekając aż ta poda mu wcześniej zabrany od opiekunki Gryffindoru plan zajęć.
- Proszę – Szepnęła dziewczyna, a jej chłopak bez słowa wyrwał jej kartkę. Nie uszło to uwadze Ginny, która od wczoraj postanowiła, że będzie mieć swojego brata na oku.
- Świetnie, najpierw mam zielarstwo. No, to z kim jestem w grupie? – Ron usiadł obok Hermiony.
- Z Hermioną. Ja niestety zostałem sam. – Harry uśmiechnął się krzywo. Wstał, pocałował swoją dziewczynę w czubek głowy, pomachał pozostałym i oddalił się na pierwszą lekcję.
- No, ja też już muszę się zbierać. Chcę jeszcze wrócić do dormitorium po książki – Ginny wstała szybko i również się oddaliła zostawiając Hermionę samą z Ronem.
- Posłuchaj mnie teraz bardzo, ale to bardzo uważnie. Wykaż trochę zaangażowania w ten związek. Chyba nie muszę Ci przypominać co zrobię gdy będziesz niegrzeczna albo mnie zostawisz? – Ron mocno złapał ją pod stołem za kolano. Dziewczynie do jej pięknych, brązowych oczu napłynęły łzy.
- Puść mnie, to boli. Czego Ty znowu chcesz? Co takiego zrobiłam? – Szybko wytarła rękawem długiej szaty swoje oczy.
- Bądź tylko grzeczna i pokaż mi jak mnie kochasz, to wszystko będzie dobrze. – Ron nachylił się nad nią i mocno pocałował, tak że dziewczyna poczuła krew na swoich delikatnych wargach.
- A teraz chodźmy już na lekcje kochanie. Chyba nie chcemy się spóźnić w pierwszy dzień, co? – Ron wstał i pociągnął dziewczynę za sobą. Zarzucił jej rękę na ramie i wymaszerował z wielkiej Sali.
***
- Cześć, wcześnie wstałaś. Obudziłam Cię? – Ginny uśmiechnęła się do niej słodko.
- Hej, Ginny. Właściwie obudziło mnie twoje chodzenie po dormitorium w tę i z powrotem, ale to nic, i tak już jest późno. Dasz mi chwilkę? Ubiorę się, i możemy zejść na śniadanie.
- Jasne, nie ma sprawy.
Po dziesięciu minutach dziewczyny szły w stronę wielkiej Sali. Wszędzie widziały uśmiechających się do nich ludzi zarówno tych żywych jak i tych na obrazach. Idąc pomiędzy stołami zauważyły jak Harry do nich macha. Szybko znalazły się przy właściwym stole i zajęły miejsce obok młodego Pottera.
- Hej Harry, a gdzie Ron? – Hermiona doszła do wniosku, że musi trochę poudawać troskę o swojego chłopaka.
- Ron jeszcze śpi. Powiedział, że zejdzie dopiero na lekcje. A właśnie, dostał ktoś już plan zajęć? – Harry zwrócił się w stronę Ginny i lekko ją pocałował w usta. Hermiona na ten czuły gest lekko się uśmiechnęła, chociaż miała ochotę po prostu się rozpłakać. Marzyła o tym, by Ron był dla niej taki dobry jak Harry dla Ginny. Niestety, nie miała jednak na co liczyć.
- Na pewno McGonagall zaraz rozda nasze plany. – Hermiona mówiąc to spojrzała na stół Slytherinu, przy którym właśnie usiadł nie kto inny jak Malfoy razem ze swoim kumplem Zabinim. Zauważyła, że przyjaciel blondyna ma dosyć niewyraźną minę, tak jakby nie spał przez całą noc.
- Panno Granger? Panno Granger?! – Głos wychowawczyni wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak, Pani profesor? Przepraszam, zamyśliłam się. – Hermiona uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła.
- Właśnie widzę. Mam nadzieję, że ten stan szybko pani minie, bo zaraz zaczynają się lekcje. Oto wasz plan zajęć obowiązujący w tym semestrze. Jednak muszę was ostrzec, że w tym roku zajęcia będą prowadzone w trochę inny sposób. Ponieważ jest was bardzo dużo, doszliśmy do wniosku razem z resztą nauczycieli, że połowa Gryfonów będzie miała eliksiry z połową Puchonów, a w między czasie pozostali uczniowie tych domów będą mieli Obronę Przed Czarną Magią. W ten sposób powstanie więcej klas, ale za to Wy, uczniowie pracujący w mniejszych grupach, będziecie się mogli lepiej skupić na nauce. – McGonagall po swoim długim monologu rozdała im plan i oddaliła się.
- O nie… to jakiś koszmar – Harry jęknął, patrząc na swój osobisty podział godzin.
- Co masz pierwsze?
- Transmutacje, razem z połową Ślizgonów a Ty? – Harry zwrócił się do przyjaciółki.
- Zielarstwo z połową Krukonów, później Obronę z Puchonami a następnie Transmutacje ze Ślizgonami. – Hermiona wczytała się w swój plan.
- Mam tylko nadzieję, że w mojej grupie nie będzie Malfoya – Prychnął Harry. Hermionie coś przewróciło się w brzuchu. Jeśli nie będzie go w grupie Harrego, to wiadomo będzie, że blondyn będzie miał z nią te lekcje.
- Wiesz Harry, wolałabym jednak gdybyś to Ty miał z nim te lekcje. Ja jakoś nie mam ochoty na jego towarzystwo.
- Hej, wziął ktoś dla mnie mój plan? – Przyjaciele spojrzeli w górę i zobaczyli Rona, który dopiero co zszedł do wielkiej Sali. Wlepiał swoje małe oczy w Hermionę, czekając aż ta poda mu wcześniej zabrany od opiekunki Gryffindoru plan zajęć.
- Proszę – Szepnęła dziewczyna, a jej chłopak bez słowa wyrwał jej kartkę. Nie uszło to uwadze Ginny, która od wczoraj postanowiła, że będzie mieć swojego brata na oku.
- Świetnie, najpierw mam zielarstwo. No, to z kim jestem w grupie? – Ron usiadł obok Hermiony.
- Z Hermioną. Ja niestety zostałem sam. – Harry uśmiechnął się krzywo. Wstał, pocałował swoją dziewczynę w czubek głowy, pomachał pozostałym i oddalił się na pierwszą lekcję.
- No, ja też już muszę się zbierać. Chcę jeszcze wrócić do dormitorium po książki – Ginny wstała szybko i również się oddaliła zostawiając Hermionę samą z Ronem.
- Posłuchaj mnie teraz bardzo, ale to bardzo uważnie. Wykaż trochę zaangażowania w ten związek. Chyba nie muszę Ci przypominać co zrobię gdy będziesz niegrzeczna albo mnie zostawisz? – Ron mocno złapał ją pod stołem za kolano. Dziewczynie do jej pięknych, brązowych oczu napłynęły łzy.
- Puść mnie, to boli. Czego Ty znowu chcesz? Co takiego zrobiłam? – Szybko wytarła rękawem długiej szaty swoje oczy.
- Bądź tylko grzeczna i pokaż mi jak mnie kochasz, to wszystko będzie dobrze. – Ron nachylił się nad nią i mocno pocałował, tak że dziewczyna poczuła krew na swoich delikatnych wargach.
- A teraz chodźmy już na lekcje kochanie. Chyba nie chcemy się spóźnić w pierwszy dzień, co? – Ron wstał i pociągnął dziewczynę za sobą. Zarzucił jej rękę na ramie i wymaszerował z wielkiej Sali.
***
Malfoy siedząc obok Zabiniego obserwował jak Gryfonka razem
ze swoim żałosnym chłopakiem opuszczają wielką salę i kierują się na lekcje.
- Hej Malfoy? Coś się tak zamyślił? – Zabini szturchnął blondyna na co ten spiorunował go wzrokiem.
- Nie twoja sprawa Diable.
- Dracooooo? – Obok blondyna pojawiła się Pansy, której chłopak starał się unikać jak ognia. Dziewczyna szybko usiadła obok obiektu swoich westchnień i przeczesała mu palcami włosy.
- Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś tego nie robiła? Czego chcesz? - Malfoy odsunął się od niej.
- Och nic ważnego, przyszłam tylko po Ciebie żebyśmy razem poszli na zajęcia – Plastikowa dziewczyna zarechotała a Malfoy razem z Zabinim tylko przewrócili oczami.
- Idź sama. Muszę jeszcze obgadać coś ze Smokiem – Draco zbył dziewczynę machnięciem ręki na co ta ze łzami w oczach wybiegła z wielkiej Sali.
- O Ty nie dobry! Nie widzisz jak ta laska na ciebie leci? – Zabini zaczął dusić się ze śmiechu.
- Ani słowa. Ta „laska” męczy mnie od pierwszej klasy. Miałem cichą nadzieję, że jej starzy jednak nie zmuszą jej do powrotu do szkoły. Jak widać oni sami chcieli jej się pozbyć.
- Daj spokój. Wcale nie jest taka zła!
- Tak? To sam się nią zajmij jak Ci się tak podoba. Ja nie mam ochoty na razie z żadną laską wchodzić w głębsze relacje.
- A to coś nowego. Czyżbyś wydoroślał Malfoy? – Blaise zaczął się głośno śmiać. Kilku uczniów popatrzyło z zaciekawieniem w ich stronę.
- Zamknij się. Lepiej chodźmy na lekcję. – Po tych słowach blondyn wstał i nie czekając na przyjaciela wyszedł z wielkiej Sali.
- Hej Malfoy? Coś się tak zamyślił? – Zabini szturchnął blondyna na co ten spiorunował go wzrokiem.
- Nie twoja sprawa Diable.
- Dracooooo? – Obok blondyna pojawiła się Pansy, której chłopak starał się unikać jak ognia. Dziewczyna szybko usiadła obok obiektu swoich westchnień i przeczesała mu palcami włosy.
- Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś tego nie robiła? Czego chcesz? - Malfoy odsunął się od niej.
- Och nic ważnego, przyszłam tylko po Ciebie żebyśmy razem poszli na zajęcia – Plastikowa dziewczyna zarechotała a Malfoy razem z Zabinim tylko przewrócili oczami.
- Idź sama. Muszę jeszcze obgadać coś ze Smokiem – Draco zbył dziewczynę machnięciem ręki na co ta ze łzami w oczach wybiegła z wielkiej Sali.
- O Ty nie dobry! Nie widzisz jak ta laska na ciebie leci? – Zabini zaczął dusić się ze śmiechu.
- Ani słowa. Ta „laska” męczy mnie od pierwszej klasy. Miałem cichą nadzieję, że jej starzy jednak nie zmuszą jej do powrotu do szkoły. Jak widać oni sami chcieli jej się pozbyć.
- Daj spokój. Wcale nie jest taka zła!
- Tak? To sam się nią zajmij jak Ci się tak podoba. Ja nie mam ochoty na razie z żadną laską wchodzić w głębsze relacje.
- A to coś nowego. Czyżbyś wydoroślał Malfoy? – Blaise zaczął się głośno śmiać. Kilku uczniów popatrzyło z zaciekawieniem w ich stronę.
- Zamknij się. Lepiej chodźmy na lekcję. – Po tych słowach blondyn wstał i nie czekając na przyjaciela wyszedł z wielkiej Sali.
***
- Witajcie, jestem Tanya Johnson i będę Was uczyć Obrony
Przed Czarną Magią w tym roku. Mam nadzieję, że nasze lekcje przebiegną w miłej
atmosferze. – Młoda kobieta uśmiechała się do zebranych uczniów. Miała krótkie,
kruczoczarne włosy i niebieskie oczy. Ubrana była w ciemnofioletową szatę. Na
pierwszy rzut oka wydawała się być miłą czarownicą. Hermiona zastanawiała się
czego będzie ich uczyć.
- Wiem, że dla większości z Was ostatnie lata były naprawdę trudne. Domyślam się też że nie będę miała dla was nowych zaklęć do pokazania. Dlatego doszłam do wniosku, że najpierw przypomnimy sobie podstawowe zaklęcia obronne. Wyjmijcie proszę różdżki i stańcie naprzeciwko siebie.
Hermiona westchnęła. Nowa nauczycielka miała racje, ona i reszta przeszli zbyt wiele by te zajęcia mogły okazać się pomocne. Uśmiechnęła się jednak do siebie na myśl, że będzie jedną z lepszych osób na tych lekcjach.
- Wiem, że dla większości z Was ostatnie lata były naprawdę trudne. Domyślam się też że nie będę miała dla was nowych zaklęć do pokazania. Dlatego doszłam do wniosku, że najpierw przypomnimy sobie podstawowe zaklęcia obronne. Wyjmijcie proszę różdżki i stańcie naprzeciwko siebie.
Hermiona westchnęła. Nowa nauczycielka miała racje, ona i reszta przeszli zbyt wiele by te zajęcia mogły okazać się pomocne. Uśmiechnęła się jednak do siebie na myśl, że będzie jedną z lepszych osób na tych lekcjach.
***
- Co za żenada! Niby czego ona nas chce uczyć? Te zajęcia są
zupełnie bez sensu. – Ron zaraz po wyjściu z lekcji, powiedział co tak naprawdę
myśli o całej tej nauce.
Hermiona jednak wolała się nie odzywać. Dla niej faktycznie lekcja była dziecinnie prosta a wszystkie zaklęcia rzuciła bez żadnych problemów, lecz wolała tego nie mówić na głos przy Ronie. Warga nadal ją bolała.
- Ron! Hermiona! – Luna biegła w ich stronę
- Luna! Jak to dobrze Cię widzieć! Co u Ciebie? Wszystko w porządku? – Hermiona serdecznie uścisnęła przyjaciółkę.
- Wszystko dobrze a u Was? - Luna popatrzyła na nich swoim zamglonym wzrokiem. – Co Ci się stało w wargę?
- Och, wchodząc do toalety oberwałam drzwiami. To nic poważnego – Brązowowłosa lekko się zaczerwieniła.
- Musisz bardziej uważać. Myślę, że powinnaś się zastanowić nad wypiciem eliksiru, który zmniejszy liczbę gnębiwtrysków w twojej głowie. – Luna uśmiechnęła się przyjaźnie do Hermiony.
- Eee… dzięki Luna. Będę o tym pamiętać.
- Muszę lecieć. Do zobaczenia! – Luna oddaliła się od nich skocznym krokiem.
Ron z Hermioną patrzyli jak blondynka odchodzi.
- Grzeczna dziewczyna. – Ron zamruczał jej do ucha, na co Hermionie zamarło serce.
Rudzielec pociągnął ją w stronę sali profesor McGonagall.
Hermiona jednak wolała się nie odzywać. Dla niej faktycznie lekcja była dziecinnie prosta a wszystkie zaklęcia rzuciła bez żadnych problemów, lecz wolała tego nie mówić na głos przy Ronie. Warga nadal ją bolała.
- Ron! Hermiona! – Luna biegła w ich stronę
- Luna! Jak to dobrze Cię widzieć! Co u Ciebie? Wszystko w porządku? – Hermiona serdecznie uścisnęła przyjaciółkę.
- Wszystko dobrze a u Was? - Luna popatrzyła na nich swoim zamglonym wzrokiem. – Co Ci się stało w wargę?
- Och, wchodząc do toalety oberwałam drzwiami. To nic poważnego – Brązowowłosa lekko się zaczerwieniła.
- Musisz bardziej uważać. Myślę, że powinnaś się zastanowić nad wypiciem eliksiru, który zmniejszy liczbę gnębiwtrysków w twojej głowie. – Luna uśmiechnęła się przyjaźnie do Hermiony.
- Eee… dzięki Luna. Będę o tym pamiętać.
- Muszę lecieć. Do zobaczenia! – Luna oddaliła się od nich skocznym krokiem.
Ron z Hermioną patrzyli jak blondynka odchodzi.
- Grzeczna dziewczyna. – Ron zamruczał jej do ucha, na co Hermionie zamarło serce.
Rudzielec pociągnął ją w stronę sali profesor McGonagall.
***
- Przysięgam, że jeśli jeszcze raz wspomnisz o mopsicy to
załatwię Cię jednym zaklęciem. – Draco Malfoy szedł na lekcję transmutacji a za
nim ciągnął się Zabini, który od rana dogryzał przyjacielowi.
- No już, nie dąsaj się tak! Tylko żartuje – Chłopak wyszczerzył do blondyna swoje białe zęby.
- Słabe masz te żarty. Właź do sali i nie denerwuj mnie już. – Malfoy pchnął Zabiniego do klasy McGonagall i sam wszedł zaraz za nim. Jego beznadziejny humor tylko się pogłębił gdy zobaczył z kim ma tą lekcję. W pierwszej ławce siedziała szlamowata Granger razem ze swoim rudzielcem. Blondyn przewrócił oczami i usiadł w ostatniej ławce.
- Panie Malfoy, zapraszam bliżej. Ja naprawdę nie gryzę i myślę, że Pan też. – Minerwa McGonagall uśmiechnęła się krzywo do młodego arystokraty. Malfoy nie skomentował, tylko zabrał swoją torbę i usiadł tuż za Granger i Weasley’em.
- Co tam Wieprzlej? – Malfoy syknął cicho.
- Odwal się Malfoy. – Hermiona obserwowała jak Ron robi się cały czerwony na twarzy. Nie miała jednak zamiaru by go uspokajać.
- Hej Rudy! Nie denerwuj się tak. Grzecznie się z Tobą przywitałem. Jak tam twoja rodzinka? Nadal mieszkacie w tej stajni, którą nazywacie domem? – Malfoy zaśmiał się cicho. Wiedział, że jego odwieczny wróg zaraz wybuchnie.
- TY ŚMIECIU! POWINIENEŚ GNIĆ W AZKABANIE! PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ I TAK TAM TRAFISZ!! – Ron rzeczywiście wybuchnął. Wstał wywracając przy tym krzesło. Wszyscy uczniowie razem z McGonagall zamarli i patrzyli jak Ron głośno oddycha.
- Panie Weasley! Jak Pan śmie w tak bezczelny sposób przerywać moją lekcję! Po zajęciach proszę zostać. – Profesor McGonagall zauważyła głupkowaty uśmiech Dracona. – To tyczy się również Pana, Panie Malfoy. Oboje macie zostać po lekcji. Oprócz tego Weasley, usiądziesz z Zabinim w pierwszej ławce, a ty Malfoy usiądziesz z Panną Granger w ostatniej ławce po drugiej strony klasy! – Nauczycielka przepraszająco spojrzała na Hermionę. Nie miała innego wyjścia. Musiała jakoś ukarać uczniów. Cała czwórka patrzyła jednak na nauczycielkę z lekkim niedowierzaniem. W końcu jednak wszyscy oprócz Malfoya udali się do wyznaczonych ławek.
- Panie Malfoy, Pana miejsce jest teraz gdzie indziej. Proszę się przesiąść i skończyć zabierać mój czas na prowadzenie lekcji! – Profesor McGonagall była już mocno zdenerwowana.
- Nie usiądę z tą… osobą – Malfoy doszedł do wniosku, że słowo „szlama” tylko pogorszyło by jego sytuację.
- Nie obchodzi mnie z kim Pan chce usiąść a z kim nie! Na to był czas dopóki nie zaczęliście się kłócić razem z Weasley’em! Rusz w końcu swój tyłek i usiądź przy Pannie Granger! – McGonagall ucięła tą bezsensowną dyskusję. Draco wiedząc, że nie wygra tej bitwy wstał i powoli skierował się w stronę znienawidzonej gryfonki, która starała się na niego nie patrzeć.
- Cześć szlamo – Szepnął cicho.
- Przymknij się Malfoy. Nie mam zamiaru tracić punktów przez Ciebie. – Hermiona starała się zachować spokój. Draco spojrzał na nią i ze zdziwienia aż otworzył usta. Dziewczyna miała lekko opuchniętą dolną wargę. Widać też było resztki zaschniętej krwi. Chłopak szybko się jednak opanował i przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Granger? Komu mam wysłać butelkę Ognistej za tą wargę? – Hermionie momentalnie stanęły łzy w oczach ale udawała, że wszystko jest w porządku. Nie takie rzeczy słyszała już w swoim życiu.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Malfoy. Nie interesuj się.
Blondyn tylko cicho prychnął i więcej nie odezwał się do dziewczyny. Nie chciało mu się tracić czasu na takie bezsensowne rozmowy, tym bardziej, że widział, że Granger nie daje się tak łatwo sprowokować. Zmieniła się. Jego matka miała rację mówiąc, że wojna zmienia ludzi. Granger była tego najlepszym przykładem. W końcu zadźwięczał upragniony dzwonek i dziewczyna szybko zerwała się ze swojego miejsca.
- Czekam na ciebie przy drzwiach – Mruknął Zabini. Chyba był zły na swojego kumpla za to w co go wpakował.
Po dziesięciu minutach, gdy już razem z rudzielcem dostali szlaban, Malfoy wyszedł z sali. O murek opierał się jego kumpel.
- Kretynie! Co Ci odbiło, żeby pierwszego dnia wpakować się w szlaban! Jeszcze na dodatek muszę siedzieć z Weasley’em! – Blaise zrobił się czerwony ze złości.
- Uspokój się. Mina tego skończonego rudzielca była bezcenna, a jeśli Cię to pocieszy to ja mam gorzej. Musiałem siedzieć ze szlamą! – Draco teatralnie się wzdrygnął.
- Ta cała Granger jest przynajmniej ładna! A ten rudy lis? Całą lekcję tylko klął pod nosem.
- Ładna? Litości. Widziałem tysiąc razy ładniejsze panny niż ona. Po za tym jak już wspominałem, to szlama. Nie ma znaczenia czy jest ładna czy nie. Szlama to szlama i tyle. – Draco wziął swoje rzeczy i poszedł razem z Zabinim do dormitorium. W głowie jednak ciągle miał obraz opuchniętej wargi Granger. Zastanawiał się kto tak naprawdę ją tak urządził.
- No już, nie dąsaj się tak! Tylko żartuje – Chłopak wyszczerzył do blondyna swoje białe zęby.
- Słabe masz te żarty. Właź do sali i nie denerwuj mnie już. – Malfoy pchnął Zabiniego do klasy McGonagall i sam wszedł zaraz za nim. Jego beznadziejny humor tylko się pogłębił gdy zobaczył z kim ma tą lekcję. W pierwszej ławce siedziała szlamowata Granger razem ze swoim rudzielcem. Blondyn przewrócił oczami i usiadł w ostatniej ławce.
- Panie Malfoy, zapraszam bliżej. Ja naprawdę nie gryzę i myślę, że Pan też. – Minerwa McGonagall uśmiechnęła się krzywo do młodego arystokraty. Malfoy nie skomentował, tylko zabrał swoją torbę i usiadł tuż za Granger i Weasley’em.
- Co tam Wieprzlej? – Malfoy syknął cicho.
- Odwal się Malfoy. – Hermiona obserwowała jak Ron robi się cały czerwony na twarzy. Nie miała jednak zamiaru by go uspokajać.
- Hej Rudy! Nie denerwuj się tak. Grzecznie się z Tobą przywitałem. Jak tam twoja rodzinka? Nadal mieszkacie w tej stajni, którą nazywacie domem? – Malfoy zaśmiał się cicho. Wiedział, że jego odwieczny wróg zaraz wybuchnie.
- TY ŚMIECIU! POWINIENEŚ GNIĆ W AZKABANIE! PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ I TAK TAM TRAFISZ!! – Ron rzeczywiście wybuchnął. Wstał wywracając przy tym krzesło. Wszyscy uczniowie razem z McGonagall zamarli i patrzyli jak Ron głośno oddycha.
- Panie Weasley! Jak Pan śmie w tak bezczelny sposób przerywać moją lekcję! Po zajęciach proszę zostać. – Profesor McGonagall zauważyła głupkowaty uśmiech Dracona. – To tyczy się również Pana, Panie Malfoy. Oboje macie zostać po lekcji. Oprócz tego Weasley, usiądziesz z Zabinim w pierwszej ławce, a ty Malfoy usiądziesz z Panną Granger w ostatniej ławce po drugiej strony klasy! – Nauczycielka przepraszająco spojrzała na Hermionę. Nie miała innego wyjścia. Musiała jakoś ukarać uczniów. Cała czwórka patrzyła jednak na nauczycielkę z lekkim niedowierzaniem. W końcu jednak wszyscy oprócz Malfoya udali się do wyznaczonych ławek.
- Panie Malfoy, Pana miejsce jest teraz gdzie indziej. Proszę się przesiąść i skończyć zabierać mój czas na prowadzenie lekcji! – Profesor McGonagall była już mocno zdenerwowana.
- Nie usiądę z tą… osobą – Malfoy doszedł do wniosku, że słowo „szlama” tylko pogorszyło by jego sytuację.
- Nie obchodzi mnie z kim Pan chce usiąść a z kim nie! Na to był czas dopóki nie zaczęliście się kłócić razem z Weasley’em! Rusz w końcu swój tyłek i usiądź przy Pannie Granger! – McGonagall ucięła tą bezsensowną dyskusję. Draco wiedząc, że nie wygra tej bitwy wstał i powoli skierował się w stronę znienawidzonej gryfonki, która starała się na niego nie patrzeć.
- Cześć szlamo – Szepnął cicho.
- Przymknij się Malfoy. Nie mam zamiaru tracić punktów przez Ciebie. – Hermiona starała się zachować spokój. Draco spojrzał na nią i ze zdziwienia aż otworzył usta. Dziewczyna miała lekko opuchniętą dolną wargę. Widać też było resztki zaschniętej krwi. Chłopak szybko się jednak opanował i przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Granger? Komu mam wysłać butelkę Ognistej za tą wargę? – Hermionie momentalnie stanęły łzy w oczach ale udawała, że wszystko jest w porządku. Nie takie rzeczy słyszała już w swoim życiu.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Malfoy. Nie interesuj się.
Blondyn tylko cicho prychnął i więcej nie odezwał się do dziewczyny. Nie chciało mu się tracić czasu na takie bezsensowne rozmowy, tym bardziej, że widział, że Granger nie daje się tak łatwo sprowokować. Zmieniła się. Jego matka miała rację mówiąc, że wojna zmienia ludzi. Granger była tego najlepszym przykładem. W końcu zadźwięczał upragniony dzwonek i dziewczyna szybko zerwała się ze swojego miejsca.
- Czekam na ciebie przy drzwiach – Mruknął Zabini. Chyba był zły na swojego kumpla za to w co go wpakował.
Po dziesięciu minutach, gdy już razem z rudzielcem dostali szlaban, Malfoy wyszedł z sali. O murek opierał się jego kumpel.
- Kretynie! Co Ci odbiło, żeby pierwszego dnia wpakować się w szlaban! Jeszcze na dodatek muszę siedzieć z Weasley’em! – Blaise zrobił się czerwony ze złości.
- Uspokój się. Mina tego skończonego rudzielca była bezcenna, a jeśli Cię to pocieszy to ja mam gorzej. Musiałem siedzieć ze szlamą! – Draco teatralnie się wzdrygnął.
- Ta cała Granger jest przynajmniej ładna! A ten rudy lis? Całą lekcję tylko klął pod nosem.
- Ładna? Litości. Widziałem tysiąc razy ładniejsze panny niż ona. Po za tym jak już wspominałem, to szlama. Nie ma znaczenia czy jest ładna czy nie. Szlama to szlama i tyle. – Draco wziął swoje rzeczy i poszedł razem z Zabinim do dormitorium. W głowie jednak ciągle miał obraz opuchniętej wargi Granger. Zastanawiał się kto tak naprawdę ją tak urządził.
***
- Ron! Uspokój się! To nie jest moja wina, że Malfoy Cię
sprowokował! – Hermiona zasłaniała się rękami. Po tym jak Weasley wrócił do
wierzy Gryfonów, wywlókł ją na niby spacer, a teraz stali na środku Pokoju Życzeń. Hermiona doskonale wiedziała, że tutaj Ron
może robić z nią co tylko chce i nikt mu tego nie zabroni.
- Siedzisz z Malfoy’em! Jak ja mam na to patrzeć! Masz się do niego nie odzywać rozumiesz? Ani słowa! Chociażby miał Cię obrażać! Niech robi co chce, ale Ty – wycelował w nią palcem – Ty masz nie pisnąć słówka. Wszystko to twoja wina! Gdybyś nie zechciała usiąść w pierwszej ławce, to ten na pewno by za nami nie usiadł! Ale jak zwykle musiałaś wszystko schrzanić! – Po tych słowach złapał ją bardzo mocno za nadgarstki i przygniótł do ściany.
- Ron, to boli… Błagam Cię, Ron – Hermiona już nie tamowała łez.
- Powtórz teraz co powiedziałem – Syknął jej do ucha.
- Mam nie rozmawiać z Malfoy’em. Ani słowa – Chlipnęła
- Grzeczna dziewczynka. – Ron pocałował ją w szyje po czym wyszedł z Pokoju Życzeń. Hermiona osunęła się na ziemię i zwinęła w kłębek. Ron torturował ja psychicznie i fizycznie. Tak bardzo chciała z kimś o tym porozmawiać, jednak bała się o swoich rodziców. Za bardzo ich kochała by móc zaryzykować. Potarła swoje zakrwawione nadgarstki, otarła łzy i wyszła z Pokoju Życzeń, który teraz był dla niej jedynie synonimem bólu i upokorzenia.
- Siedzisz z Malfoy’em! Jak ja mam na to patrzeć! Masz się do niego nie odzywać rozumiesz? Ani słowa! Chociażby miał Cię obrażać! Niech robi co chce, ale Ty – wycelował w nią palcem – Ty masz nie pisnąć słówka. Wszystko to twoja wina! Gdybyś nie zechciała usiąść w pierwszej ławce, to ten na pewno by za nami nie usiadł! Ale jak zwykle musiałaś wszystko schrzanić! – Po tych słowach złapał ją bardzo mocno za nadgarstki i przygniótł do ściany.
- Ron, to boli… Błagam Cię, Ron – Hermiona już nie tamowała łez.
- Powtórz teraz co powiedziałem – Syknął jej do ucha.
- Mam nie rozmawiać z Malfoy’em. Ani słowa – Chlipnęła
- Grzeczna dziewczynka. – Ron pocałował ją w szyje po czym wyszedł z Pokoju Życzeń. Hermiona osunęła się na ziemię i zwinęła w kłębek. Ron torturował ja psychicznie i fizycznie. Tak bardzo chciała z kimś o tym porozmawiać, jednak bała się o swoich rodziców. Za bardzo ich kochała by móc zaryzykować. Potarła swoje zakrwawione nadgarstki, otarła łzy i wyszła z Pokoju Życzeń, który teraz był dla niej jedynie synonimem bólu i upokorzenia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za mną. Z tego co widzę, mało jest osób które to czytają ale trudno. Ważne jest też by pisać dla samej siebie. Jeśli jednak przeczytałeś/ przeczytałaś te rozdziały, proszę poświęć minutkę na to by je skomentować. Sprawisz mi tym ogromną przyjemność :)
Przeczytałam wszystko jednym tchem ;D Genialne!
OdpowiedzUsuńSadystyczny Ron - to lubie najbardziej ;D
Jestem pewna, że jako pierwszy tajemnicę Hermiony odkryje Malfoy ;D
zapraszam też do siebie na:
http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com i http://milosny-skandal.blogspot.com
pozdrawiam Avadka ;)
Dziękuję Ci! Sądząc po "popularności" tego bloga, nie sądziłam, że ktoś to czyta :) Tym bardziej jestem szczęśliwa, że Tobie się spodobało :) Na pewno wpadnę na twojego bloga :)
UsuńBardzo fajny rozdział :) Właśnie zaczynam czytać i muszę przyznać ,że zapowiada się cudowne dramione! Ubustwiam Cię za sadystycznego Rona:D Pozdrawiam ,H <3
OdpowiedzUsuńGłupi Ron! Aaaa nienawidze Go! Piszesz świetnie! Gratuluje!
OdpowiedzUsuńGłupi Ron! Aaaa nienawidze Go! Piszesz świetnie! Gratuluje!
OdpowiedzUsuń