ROZDZIAŁ 16
Witam Was wszystkich! Nowy rozdział dzień wcześniej, a do tego o wiele dłuższy niż poprzednie :) Ciekawe co o nim myślicie, bo ja... mam mieszane uczucia. Miejmy nadzieję, że Wam się spodoba! Koniecznie dajcie znać!
Całusy,
Marysia
______________________________________________________________________________
Minerwa McGonagall siedziała w swoim gabinecie pijąc herbatę i rozmawiała z portretem Dumbledora. Kobieta ostatnimi czasy dosyć często prosiła byłego dyrektora o radę. Tym razem rozmawiali o ucieczce Rona z Azkabanu.
– Minerwo, jestem pewny, że Rona Weasleya czeka nauczka. Jeżeli nie teraz, to później – Starzec uśmiechnął się do kobiety znad swoich okularów połówek.
– Dumbledore, Ty wiesz co się wydarzy. Zdradź mi cokolwiek, bym mogła strzec uczniów!
– Moja droga, wiesz o tym doskonale, że rozmawiamy tylko dlatego, bo przyrzekłem, że żadnej tajemnicy Ci nie wyjawię – w jego niebieskich oczach można było dostrzec wesoły błysk – i tego musimy się trzymać.
– No dobrze, w takim razie niby co ja mam robić, Dumbledore? Martwię się o Hermionę i resztę Gryfonów. Nie sądzę, żeby Ron uciekł tylko po to, żeby uniknąć kary. Jestem pewna, że on ma jakiś plan.
– Nie przesadzasz, moja droga? Ron Weasley i plan?
– Ktoś kto maltretuje swoją dziewczynę, a później ucieka z Azkabanu, musi mieć plan, Dumbledore – McGonagall spojrzała surowo na byłego dyrektora.
– Jeżeli mogę Ci coś poradzić, to to, byś słuchała uczniów bardzo dokładnie. Nie bagatelizuj żadnego słowa, a jeżeli coś Cię zaniepokoi, sprawdź to. I miej oczy szeroko otwarte – Mrugnął do niej, i zniknął. Dla Albusa Dumbledora ta rozmowa już się skończyła. Minerwa miała coś jeszcze dodać, ale jej przyjaciela już nie było. Westchnęła głęboko i rozsiadła się wygodniej w fotelu. Odkąd wszystkie okrucieństwa, których doświadczała panna Granger, wyszły na jaw, kobieta nie spała praktycznie w ogóle. Myślała tylko o tym, jak może ochronić swoich uczniów. Najbardziej dręczyło ją jednak to, że o takich sprawach nikt nigdy nie chciał mówić. Znęcanie się psychicznie i fizycznie, nadal dla większości było tematem tabu. A ona, jako dyrektor Hogwartu, musi szybko coś zrobić, by już żadnemu uczniowi nie stała się krzywda.
Piła w zamyśleniu zimną już herbatę, kiedy w jej kominku pojawiła się głowa Pani Pomfrey.
– Minerwo, na Merlina! – Wykrzyknęła szkolna pielęgniarka – Jak to dobrze, że jeszcze nie śpisz! Przyjdź szybko do mojego gabinetu. Muszę Ci coś powiedzieć – Po tych słowach, głowa szkolnej pielęgniarki zniknęła w płomieniach.
Minerwa McGonagall siedziała jeszcze przez chwilę w osłupieniu, zdając sobie sprawę z tego, że chyba wie, o kogo może chodzić.
***
– Malfoy wszedł do dormitorium i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Szlag go trafiał! Nie dość, że narażając się na szlaban, znalazł i przyprowadził Granger, to jeszcze ten bezczelny Potter oskarżał go o to, że to niby on coś zrobił dziewczynie. Miał tego serdecznie dosyć!
– Co jest, Smoku? – Zabini, którego Malfoy obudził, podniósł się na łokciach i patrzył na przyjaciela zaspanymi oczami.
– Nic, śpij – warknął do niego, nie mając najmniejszej ochoty, żeby znowu opowiadać całą historię.
Miał serdecznie dość całego tego zamku, całej tej głupiej historii z Granger, i całego swojego życia. Wiedział jedno, musi zmienić otoczenie, bo oszaleje do reszty. Podszedł do okna i przywołał jedną z sów, następnie usiadł na łóżku i nabazgrał list do ojca:
Drogi Ojcze,
Z racji tego, że nie było mnie w domu dosyć długo, chciałbym Ciebie oraz Matkę, odwiedzić w niedalekiej przyszłości. Czekam na Twoją odpowiedź, kiedy mogę Was zobaczyć.
Łączę wyraz szacunku,
Draco.
Chłopak zwinął list niedbale i przywiązał do nóżki sowy. Na jego twarzy pojawił się grymas. Nienawidził pisać listów do ojca. Zawsze brzmiały tak samo... pełne szacunku i pokory. Pamiętał jak w pierwszej klasie ośmielił się napisać do rodziców normalny list. Zaczynał się "Kochana mamo i kochany tato!"... kiedy wrócił do domu na święta, jego ojciec dał mu tygodniowy szlaban, twierdząc, że tym listem nie okazał im szacunku.
Od tej pory, listy Dracona zaczęły wyglądać tak, jak ten który dopiero co wysłał. Nauczył się też, by nie wspominać w liście matki. Ona i tak listów nigdy nie mogła przeczytać, bo przecież to ojciec był głową rodziny, i to on decydował o wszystkim. Ona nie miała nic do powiedzenia. Chłopak siedział przez chwilę nieruchomo, właściwie nie wiedząc, na co czeka. Spojrzał w stronę kumpla, który smacznie spał, i Draco zdał sobie sprawę, że bardzo mu zazdrości. Jego rodzice po śmierci Voldemorta, przeprosili społeczeństwo czarodziejów za wszystkie krzywdy, i teraz żyli w zgodzie ze światem. Blaise też próbował się zmienić, i na prawdę mu to wychodziło. Nawet zwróciła na niego uwagę ta szajbuska Lovegood.
Draco w głębi duszy marzył o tym, by stać się taki jak jego przyjaciel, którego nie obchodzą plotki, i krzywe spojrzenia rzucane przez innych uczniów. Zabini starał się być sobą, a to przynosiło mu tylko korzyści. Draco tak nie mógł. Po pierwsze dlatego, że po prostu nie umiał. Wychowywano go w przekonaniu, że liczy się tylko czysta krew, i rodowód. Jak może inaczej myśleć na przykład o Granger, kiedy właśnie tak został wychowany? A nawet gdyby potrafił przezwyciężyć te bajki wpajane mu od urodzenia, to on po prostu nie mógł postępować inaczej. Jego ojciec by go zabił, i to dosłownie. Chłopak wiedział, że Lucjusza Malfoya nic nie obchodzi po za czystością krwi. Teraz, kiedy już nie ma Czarnego Pana, zaczęło liczyć się to jeszcze bardziej. Właśnie dlatego, Draco musiał być tym, kim chce żeby był, jego ojciec. Dla własnego dobra. Mówi się trudno, najwyżej chłopak znajdzie jakaś laskę czystej krwi, ożeni się z nią, i da ojcu upragnionego wnuka. A on, Draco będzie miał z tego jedną korzyść, majątek, który ojciec na pewno mu przepisze. Tak, to jest dobry plan. Trzeba zagłuszyć swoje uczucia, i myśleć racjonalnie.
W chwili kiedy Draco tak siedział i myślał, przez okno wleciała czarna sowa. Wyciągnęła z gracją nóżkę, dając tym samym pozwolenie Draconowi na odebranie listu. Chłopak otworzył kopertę i przeczytał jedno słowo, które poprawiło mu humor, "Zapraszam". Teraz Draco miał już pewność, że ma gdzie uciec przed wszystkimi problemami, które otaczały go z każdej strony. Wstał, spakował kilka najpotrzebniejszych rzeczy, zostawił krótką wiadomość dla Zabiniego, i wyszedł z dormitorium, kierując się do gabinetu McGonagall, by przenieść się za pomocą proszku Fiuu, do Malfoy Manor
***
Minerwa McGonagall zdążyła narzucić na siebie jedynie cienki szlafrok i teraz szła szybkim krokiem w stronę skrzydła szpitalnego. Jej serce zaczęło bić tak głośno, że kobieta miała wrażenie, że wszyscy je słyszą. Była pewna, że coś poważnego musiało się stać, bo w przeciwnym razie szkolna pielęgniarka na pewno nie zawracałaby jej głowy w środku nocy. Czarownica zapukała do drzwi skrzydła szpitalnego i czekała na zaproszenie. W końcu Pani Pomfrey otworzyła kobiecie drzwi i gestem zaprosiła ją do środka. W sali szpitalnej panowały ciemności, ale McGonagall bez problemu poznała dziewczynę, która leżała na jednym z łóżek. Kobieta zakryła usta dłonią, i podeszła do Hermiony.
– Co się stało? – wyszeptała i utkwiła wzrok w pielęgniarce.
– Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, Minerwo. Godzinę temu przynieśli ją tutaj Potter, Malfoy i Ginny Weasley.
– Malfoy? A co on na Boga tutaj robił? – McGonagall wcale nie była zdziwiona, że zamieszani są w to przyjaciele Granger. Ale Malfoy? Przecież to ich wróg i każdy o tym wiedział.
– Pan Malfoy znalazł Hermionę i przyniósł do zamku – Poppy Pomfrey w kilku zdaniach streściła to, co opowiedzieli jej uczniowie, którzy przynieśli nieprzytomną Hermionę. W miarę swojej opowieści, oczy McGonagall robiły się coraz większe. Ona również zwróciła uwagę na to, że Panna Granger nie pozwoliła się dotknąć. Spojrzała na dziewczynę, która nadal była nieprzytomna. Pielęgniarka wspomniała, że dziewczyna jest wycieńczona i trzeba dać jej czas na odpoczynek.
– Minerwo – pielęgniarka spojrzała na dyrektorkę – czy masz może podejrzenia, kto mógł jej wyrządzić taką krzywdę?
– O jakiej krzywdzie mówisz, Poppy? – McGonagall oczywiście domyślała się o co może chodzić Pomfrey, ale sama bała się o tym myśleć. To było po prostu nie możliwe.
– Ktoś ją zgwałcił Minerwo... – Pielęgniarka zawiesiła głos, a z jej oczu popłynęły łzy. Od czasu Bitwy o Hogwart, nie widziała nikogo tak skrzywdzonego, jak ta dziewczyna. Niewinna Gryffonka, która razem z Harrym Potterem i Ronem Weasley zdołali pokonać Czarnego Pana.
Obie kobiety stały dłuższą chwilę w milczeniu, przyglądając się nieprzytomnej Hermionie. Żadna z nich nie wiedziała co powiedzieć. Zarówno Minerwa McGonagall jak i Poppy Pomfrey zastanawiały się, co będzie kiedy dziewczyna się obudzi. Czy będzie cokolwiek pamiętać? Czy będzie zadawać pytania? A jeśli tak, to jak mają na nie odpowiedzieć? I najważniejsze pytanie, kto był zdolny do zrobienia jej czegoś takiego?
– Co teraz będzie, Minerwo? – wyszeptała jej towarzyszka
– Musisz zrobić wszystko, żeby dziewczyna nie czuła bólu. Nie wpuszczaj do niej nikogo, nawet Pottera. Do póki nie dowiem się, kto jej to zrobił, nikt nie może jej odwiedzać. A kiedy dziewczyna w końcu się obudzi, wezwij mnie. Muszę z nią porozmawiać, bo być może coś pamięta, chociaż osobiście, wolałabym, żeby nie pamiętała. – Poppy pokiwała wolno głową, podeszła do dziewczyny i otuliła ją szczelniej kołdrą.
– Muszę porozmawiać z jej przyjaciółmi i Malfoyem, być może czegoś się dowiem – Minerwa McGonagall dotknęła ręki Hermiony, i nie odwracając się wyszła ze skrzydła szpitalnego. Poczuła jak pod powiekami pieką ją łzy.
***
Draco Malfoy czekał na McGonagall już pół godziny. Zastanawiał się, gdzie ta czarownica mogła pójść w środku nocy. Usiadł pod drzwiami jej gabinetu i czekał dalej, nie mając nic innego do roboty. Bardzo powoli zaczynał go dopadać sen. W końcu już prawie świtało, a on zamiast spać to latał za Granger jak jakiś nienormalny. Gdyby nie jego głupia ciekawość, to teraz nie uciekałby z zamku, tylko spałby smacznie w swoim dormitorium. Bo to była ciekawość, prawda?
– A co Pan tu robi, Panie Malfoy? – McGonagall nie kryła zdziwienia, kiedy zobaczyła pod drzwiami jej gabinetu, młodego ślizgona.
– Nareszcie – mruknął do siebie i wstał – Pani Profesor, przyszedłem prosić o pozwolenie skorzystania z pani kominka, w celu udania się do domu. Mam w rodzinie pewne e... kłopoty, dlatego muszę się tam udać – miał nadzieję, że stara czarownica uwierzy w jego kłamstwo, i bez żadnych problemów w końcu, Draco uda się do posiadłości jego rodziców.
– Przykro mi, Panie Malfoy ale to nie możliwe. Nie w zaistniałej sytuacji – Minerwa zauważyła jak Draco robi się momentalnie czerwony na twarzy – Wejdźmy do mojego gabinetu – Nauczycielka wypowiedziała hasło i puściła ślizgona przodem.
– A jaka jest ta zaistniała sytuacja? – Malfoy usiadł na fotelu, wskazanym przez nauczycielkę.
– Myślę, że słyszałeś o Pannie Granger? – kobieta spojrzała mu prosto w oczy, doszukując się jakiegoś znaku, który mógł jej pomóc w odszukaniu sprawcy, niestety Malfoy wydawał się niewzruszony.
– Ta, słyszałem – mruknął pod nosem, zły, że znowu zaczyna się temat Granger – I to dlatego nie mogę wyjechać? Bo ta... Gryffonka leży w szpitalu? Z całym szacunkiem, Pani Profesor, ale...
– Panna Granger została bardzo skrzywdzona – weszła mu w słowo – i dopóki nie dowiem się, kto jej to zrobił, niestety nikt Hogwartu nie opuści. Takie są zasady, Panie Malfoy.
– Skrzywdzona? Niby jak? Słabo jej się zrobiło i tyle. Wielkie mi co – warknął wściekły. Jego zmęczenie zaczynało dawać się we znaki. Teraz marzył albo o tym by znaleźć się w łóżku, nie ważne w jakim.
– Nie będę Panu zdradzać na razie żadnych szczegółów, tym bardziej, że wiem jaki ma Pan stosunek, do Panny Granger – spojrzała na niego znad swoich okularów, które właśnie założyła.
– Ja z nią nie mam żadnych stosunków – warknął, bagatelizując spojrzenie jakie posłała mu nauczycielka – nie wiem co jej się stało, ale wiem jedno. Ja jej tego nie zrobiłem! Znalazłem ją i przez pół drogi niosłem ją do zamku, a zapewniam Panią, Pani Profesor, ona wcale nie jest taka lekka – ucichł, wiedząc, że chyba trochę przegiął.
– Panie Malfoy, będę z Panem szczera – kobieta oparła ręce na blacie biurka – wydaje mi się to trochę dziwne, że to akurat Pan ją znalazł.
– Bo polazła gdzieś z jakimś facetem, a później ją taką znalazłem!
– Proszę uważać na słowa. Z tego co wiem, wrócił Pan do Hogsmeade, i wtedy ją Pan znalazł, zgadza się? – Malfoy tylko kiwnął głową.
– Co się później działo? – kontynuowała, sprawdzając, czy Malfoy powie jej to samo, co powiedział pielęgniarce.
– Mówiłem już Pani Pomfrey. Krzyczała i nie pozwoliła się dotknąć. W końcu wstała i powiedziała, że pójdzie sama. Faktycznie, przez połowę drogi szła, a później straciła przytomność, to ją wziąłem i zaniosłem do zamku. W wejściu natknąłem się na Pottera i Weasley, i poszliśmy do skrzydła szpitalnego.
– Jak wyglądał człowiek, z którym Hermiona znikła? – Wyszeptała. Malfoy zawahał się. Czy powiedzieć tej starej czarownicy o jego podejrzeniach?
– Czarne włosy, wysoki, dobrze zbudowany i na pewno trochę starszy – powiedział Malfoy, a McGonagall usłyszała w jego głosie wahanie.
– Czego Pan mi nie mówi, Panie Malfoy?
– Mogę być szczery? – Nie czekając na pozwolenie kontynuował – nie jestem pewny, ale myślę, że mógł to być Weasley – ostatnie słowo wypowiedział szeptem. Teraz, to co powiedział wydało mu się głupie i bezpodstawne.
– Dlaczego tak Pan sądzi? – Minerwa zmrużyła oczy.
– Ja... widziałem jak Granger szła z tym kolesiem, i nie była zadowolona – widząc zdezorientowaną minę dyrektorki, dodał – raczej przerażona. – Siedzieli chwilę w milczeniu, trawiąc to, co właśnie padło z ust Malfoya. W końcu McGonagall wstała.
– Dziękuję, Panie Malfoy, za szczerość. Ale w tym momencie, chyba sam Pan rozumie, że nie mogę pozwolić na pana podróż. Napiszę do Pana rodziców, z wyjaśnieniem.
– Nie! – wyrwało mu się – Ja to załatwię. Nie chcę, by ojciec dowiedział się o tej... sprawie – McGonagall kiwnęła głową, i pozwoliła mu odejść.
***
Malfoy z powrotem wrócił do dormitorium i z hukiem odłożył swoją torbę.
– Szlag by to wszystko! – zaklną. Najchętniej rozwaliłby połowę pokoju, ale wiedział, że tego nie darowałby mu Zabini, który już wiercił się w łóżku, najwyraźniej się budząc.
– Co ty robisz, do cholery? – warknął – całą noc gdzieś łazisz! Ogarnij się chłopie – ze złości rzucił z całej siły w przyjaciela poduszką. Draco tylko prychnął. Nadal nie miał ochoty na rozmowę.
Przebrał się szybko w czarną, opinającą jego tors koszulkę, która pełniła rolę jego piżamy, i wpakował się do łóżka. Stwierdził, że nie zejdzie na śniadanie, i odeśpi całą noc, a więc zostały mu trzy godziny snu. Mamrocząc pod nosem przekleństwa na cały świat, w końcu zasnął, zupełnie zapominając o liście do ojca...
***
– Ginny, zjedz coś, słyszysz? – Harry wpakował jej na talerz dwie kanapki, i nalał owocowej herbaty. Odkąd przyszedł po nią do dormitorium, dziewczyna nie odezwała się słowem. Była wykończona, bo po tym jak zostawili Hermionę pod opieką szkolnej pielęgniarki, nie zmrużyła oka. Płakała kilka godzin. Harry zresztą też nie mógł spać. Mając przed oczami widok nieprzytomnej przyjaciółki, wiercił się całą noc, zastanawiając się, kto jej to zrobił.
– Nie mam ochoty – głos Ginny wyrwał go z zamyślenia – kto jej to zrobił, Harry?
– Malfoy. – uciął Potter, chociaż wcale tak nie myślał. Przypomniał sobie, jak blondyn wszedł z Hermioną na rękach, do zamku, i jaki był przerażony. Jednak Malfoy, to była jedyna osoba, którą Harry w tej chwili mógł podejrzewać.
– Sam w to nie wierzysz – skomentowała cicho Ginny – On się zmienił.
– Ginny, proszę cię. Tacy ludzie jak Malfoy się nie zmieniają. I oboje doskonale o tym wiemy.
– To Ron – przerwała mu głosem jeszcze cichszym niż poprzednio. Chłopak spojrzał na nią wielkimi oczami.
– Co ty mówisz?
– Harry... spójrzmy prawdzie w oczy. Tylko Ronowi mogło zależeć na skrzywdzeniu Hermiony. Po tym jak w końcu powiedziała co jej robił przez te wszystkie miesiące, i po tym jak zesłali go do Azkabanu, tylko on byłby zdolny do czegoś takiego – widząc, że Harry chce jej zaprzeczyć, powiedziała – ty też to wiesz, Harry. Więc nie zwalaj winy na Malfoya, tylko dlatego, że nosi takie, a nie inne nazwisko – nie czekając na jego odpowiedź, wstała szybko od stołu, i z oczami pełnymi łez, udała się na transmutację.
***
Leżał na łóżku i bawił się różdżką swojego ojca. Było mu teraz tak dobrze. W końcu miał Hermionę dla siebie. Była jego całą duszą, i przede wszystkim całym ciałem. Chłopak nie mógł się doczekać, kiedy zobaczą się znowu. Kiedy on znowu zobaczy ją...
Jego myśli przerwało ciche pukanie do drzwi
– Wejdź – krzyknął i drzwi się otworzyły. Molly Weasley ze łzami w oczach weszła do pokoju syna.
– Przyniosłam ci obiad – wyszeptała cicho, nawet nie patrząc w jego stronę.
– Połóż na biurku i odejdź – rzucił w jej stronę, powoli podnosząc się z łóżka.
– Mam do ciebie prośbę – Molly w końcu odważyła się spojrzeć na Rona, który uniósł ze zdziwieniem brwi.
– Jaką, ty możesz do mnie mieć prośbę, co? – warknął.
– Ojciec chce iść do pracy... potrzebuje swojej różdżki – powiedziała jednym tchem.
– Potrzebuje różdżki? To niech sobie idzie na Pokątną i niech sobie kupi! – Krzyknął i jednym zaklęciem wyrzucił swoją matkę za drzwi, które z trzaskiem zamknęły się przed jej nosem. Chłopak usłyszał jeszcze jej cichy szloch.
Sam zaśmiał się pod nosem, i zajął się obiadem.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję.. Problemy z internetem ;-; Co do rozdziału: Molly?! Rozumiem- Ron jest jej synem, jednak myślałam, że będzie ona pomagać Hermionie, nie jemu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowy rozdział :)
Dziękuję za komentarz :)
UsuńMusisz wziąć pod uwagę to, że Ron jest... nieobliczalny. Molly chyba nie ma wyjścia, ale ja nic nie wiem :)
Pozdrawiam,
Marysia
Ginny wypiera się własnego brata? Cieszę się, że jest po stronie Miony. Pewnie będzie jej ciężko po przebudzeniu :(
OdpowiedzUsuńMyślałaś może nad zgłoszeniem się do jakiegoś katalogu/ o trochę większym promowaniu swojego bloga (komentarze, wpisy na różnych blogach w zakładkach spam itd.)? Pewnie zwiększyłoby to ilość czytelników :)
Karolina
Hermionie będzie bardzo ciężko... Szczerze mówiąc nigdy o tym nie myślałam, powiem więcej - jestem zielona w te klocki :( A z drugiej strony, wejść na bloga jest na prawdę dużo, niestety większość czytelników nie ma ochoty skomentować :(
UsuńPozdrawiam cieplutko,
Marysia
Dołączam się do komentarza wyżej- pomyśl nad promowaniem swojego bloga :) Im więcej czytelników tym więcej opinii pod rozdziałami, a co za tym idzie- większa motywacja.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę :)
Dziękuję bardzo :*
UsuńPozdrawiam,
Marysia
O której godzinie ukaże się rozdział? :)
OdpowiedzUsuńDopiero się za niego biorę więc ukaże się dzisiaj ale późnym wieczorkiem, lub jutro, tak jak jest zapisane po lewej stronie bloga :)
UsuńChyba rozumiem już teraz dlaczego Molly jest po stronie Rona ,a nie Hermiony.
OdpowiedzUsuńWydaję mi się ,że oprócz tego ,iż Ron ją trochę nastraszył ,ona poprostu bardzo go kocha i nie dopuszcza myśli ,że zmienił się na dużo gorszą osobę.
Fajnie by było jakbyś rozwineła w dalszych rozdziałach trochę relacje Ron-Molly.
Pozdrawiam,
H