Proszę o komentarze i obiektywne opinie.
Ściskam Was mocno,
Marysia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 12
Przeszukała cały pokój, zaglądła do każdej szuflady, ale po zdjęciach jej rodziców nie było śladu. Była pewna, że miała je w kieszeni szaty, ale kiedy wróciła do pokoju Gryffonów, zdjęć nie było! Hermiona modliła się, żeby tylko nie znalazł ich pewien okrutny ślizgon.
– Co Ty wyprawiasz, Hermiono? – Do pokoju weszła Ginny, a kiedy zauważyła, że całe dormitorium jest przewrócone do góry nogami, przeraziła się nie na żarty.
– Zgubiłam... moje wypracowanie na eliksiry – Hermiona zdawała sobie sprawę, że kiedy jej przyjaciółka w końcu dowie się prawdy, może ją znienawidzić, jednak ta, nie miała wyboru.
– Pomóc ci poszukać? – Ruda chciała się jakoś przydać.
– Nie, nie. Poradzę sobie. Idź się wymyj, a później ja pójdę. Jest już na prawdę późno – Hermiona starała się zachować resztki normalności, ale tak na prawdę miała ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie. Całe jej życie w ciągu kilku dni zmieniło się w jeszcze większy koszmar. Dziewczyna zastanawiała się, czy nie lepiej by było, gdyby nadal chroniła Rona... Przynajmniej jej rodzice byli by bezpieczni.
– Jak chcesz – z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki – W takim razie zaraz wracam. – Hermiona posłała jej blady uśmiech. Poczekała aż Ginny zamknie się w łazience, i najciszej jak potrafiła, wymknęła się z dormitorium.
***
– Zabini, Zabini, obudź się do cholery – Malfoy, od dobrych dziesięciu minut próbował obudzić kumpla. Ten jednak miał na tyle mocny sen, że zupełnie nie reagował. Malfoy szturchnął go jeszcze raz, a kiedy to nie poskutkowało, wyciągnął różdżkę i cisnął w niego zaklęciem, które od razu sprawiło, że Blasie otworzył oczy.
– Czyś ty zwariował, Malfoy? Wiesz która jest godzina? Daj człowiekowi odpo...
– Rudy ma rodziców Granger – Malfoy mu przerwał. Przez chwilę w pokoju zapadła cisza.
– Co ty mówisz? Niby jakim cudem? Z tego co mi wiadomo, Weasley siedzi pudle! Niby jak miał porwać rodziców Granger?! – Zabini spojrzał na Malfoya, jak na wariata.
– Słuchaj, stary, nie wiem! Jedno jest pewne, rodzice Granger, na pewno teraz nie siedzą wygodnie w swoim domu.
– Malfoy, a niby skąd ty to wiesz? – Blasie spojrzał na kumpla przenikliwym wzrokiem.
– Powiedziałem Granger kilka słów za dużo – Malfoy spojrzał nie pewnie na Zabiniego, który miał nieodgadnięty wyraz twarzy – a ta, jak zwykle wybiegła z płaczem.
– Tak, faktycznie. To na prawę spory powód do tego, żeby podejrzewać Weasleya o porwanie – Zabini pokręcił głową.
– Z jej szaty wypadło to – Malfoy rzucił na łóżko Zabiniego zdjęcia, które wcześniej znalazł. Zabini podniósł je ostrożnie i zaklął pod nosem.
– Stary, to trzeba zgłosić! Przecież oni mogą już nie żyć, do cholery!
– Miałem to zgłosić, ale później pomyślałem sobie, że to przecież nie nasza sprawa. Oddam je Granger, bo już na pewno zorientowała się, że zgubiła te zdjęcia, a później o wszystkim zapomnę. To nie nasz biznes, Diable – Przyjaciel Malfoya spojrzał na niego, jakgdyby widział go pierwszy raz w życiu. Wiedział, że aystokrata brzydzi się osób, które nie są czystej krwii, ale myślał, że jest w nim chociaż odrobina człowieczeństwa.
– Malfoy, czy ty się słyszysz? Nie zauważyłeś, że coś się zmieniło w tym roku? Stary! Chcąc czy nie, jesteśmy wplątani w tą sprawę z Granger! I nie wiem, jak ty, ale ja zamierzam jej pomóc. Zmieniłem się – Blasie wziął szybko zdjęcia, ubrał bluzę i spodnie i wybiegł z dormitorium, pozostawiając Malfoya samemu sobie.
***
Od dobrej godziny siedziała nad jeziorem. Był koniec września, i noc nie była już taka ciepła. Hermiona objęła się mocniej ramionami, i oparła się o drzewo. Domyśliła się, że Ginny musiała zauważyć ją z okna dormitoirum, i to dlatego nikt jej nie szukał. Najwyraźniej przyjaciółka doszła do wniosku, że Hermiona potrzebuje pobyć trochę sama, i żeczywiście, miała rację. Brązowooka dziewczyna niczego bardziej nie pragnęła, niż świętego spokoju. Po wojnie myślała, że wszystko wróci do normy, że będzie tak jak w bajce. Ona, Harry, Ron i Ginny wrócą do Hogwartu i dokończą naukę, a później będą żyć długo i szczęśliwie. Gdyby ktoś kiedyś, powiedział jej jak to wszystko się potoczy, w życiu by nie uwierzyła. Gdyby, ktoś jej powiedział, że Ron okaże się takim zwyrodnialcem, wyśmiałaby tą osobę, a teraz?
Czuła się jak w jakimś koszmarze, z którego nikt nie mógł jej wybudzić. Myślała o rodzicach, którzy najprawdopodobniej umierają ze strachu, o tym jacy muszą być zdezorientowani i bezbronni. Najgorsze jednak było to, że Ron nie dawał znaku życia. Nie wiedziała, co ma robić. Wszystko zależało tylko i wyłącznie od człowieka, który zniszczył ją psychicznie i fyzycznie. Hermiona zapłakała cicho. Miała tego dość. W pewnej chwili, uświadomiła sobie, że tej nocy jezioro jest niezwykle spokojne. Spokojniejsze niż zazwyczaj. Dziewczyna wstała powoli i podeszła do brzegu jeziora. Stanęła jedną nogą w wodzie, i zaraz poczuła jak do jej buta wlewa się lodowata woda, jednak w tej chwili mało ją to obchodziło. Po chwili jej druga noga również znalazła się w wodzie, a Hermiona odetchnęła głęboko. Woda była na prawę zimna, ale to nie było nie przyjemne, wręcz przeciwnie, chłód który ją ogarnął, był jak lekarstwo – uśmierzał jej ból.
Dziewczyna zrobiła kilka kroków do przodu, uśmiechając się do siebie. Wiedząc, że i tak już jest mokra, doszła do wniosku, że nie zaszkodzi jak chwilę popływa. Położyła się w wodzie na plecach, i leżała tak chwilę, rozkoszując się lodowatą wodą, która była jak wybawienie, gdy nagle, jakieś silne ręce wyłowiły ją z wody.
***
– Czyś ty zwariowała, Granger? Myślisz, że co by dała twoja śmierć?! – Zabini oddychał ciężko, siedząc nad jeziorem, a obok niego siedziała Hermiona, cała przemoczona, tłumacząc mu, że wcale nie miała zamiaru się zabić.
– Ile razy mam ci powtarzać? Nie chciałam się zabić!
– Jasne! Poszłaś popływać w lodowatej wodzie, rekreacyjnie. Nie jestem taki głupi! – Ślizgon rzucił w nią swoją bluzą, którą zostawił na brzegu jeziora, kiedy popłynął ratować Granger. Nie miał pojęcia, skąd wiedział, gdzie dziewczyna będzie. To, że ją znalazł, to był czysty przypadek.
– Chciałam chwilę pomyśleć, i to wszystko – Hermiona okryła ramiona bluzą. – A właściwie, co Ty tutaj robisz?
– Szukałem Cię – Zabini zauważył jak brwi Hermiony idą do góry, ale w tej chwili mało go to obchodziło. Wyjął z tylnej kieszeni spodni przemoczone zdjęcia rodziców Hermiony. Dziewczyna na chwilę przestała oddychać.
– Skąd je masz? – Wyszeptała cicho.
– Znalazłem je, to znaczy nie ja. Draco je znalazł. Powiedział, że najprawdopodbniej zgubiłaś je, jak uciekałaś – Hermiona puściła tą docinkę mimo uszów. Była śmiertelnie przerażona. O tym, o czym nie mógł się nikt dowiedzieć, wiedzieli już jej dwaj wrogowie.
– Posłuchaj mnie uważnie – Dziewczyna zbliżyła się do Zabiniego – Nikt, rozumiesz, nikt nie może się o tym dowiedzieć!
– Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz? Ten kat ma twoich rodziców, a ty mówisz, że mam siedzieć cicho? – Zabini sam nie wierzył w głupotę najmądrzejszej czarownicy, jaką kiedykolwiek miał Hogwart.
– Ja to załatwię. Zabini, ta sprawa dotyczy mnie i moich rodziców. Tobie i Malfoyowi nic do tego. Ron chce dostać mnie, i jeśli to ma uratować moich rodziców, to niech tak będzie. – Blaise zauważył w jej oczach determinację i upór. Wiedział, że teraz do niczego tej dziewczyny nie przekona, nie mniej jednak, musiał spróbować.
– Pozwól sobie pomóc. Granger, ja się na prawdę zmieniłem, nie jestem już taki jak kiedyś – Hermiona tylko prychnęła. Już to gdzieś słyszała... Wstała ostrożnie i oddała ślizgonowi bluzę. Było jej strasznie zimno, teraz żałowała tej nagłej kompieli w jeziorze. Zdawała sobie sprawę, że za kilka godzin najprawdopodobniej dostanie gorączki. – Zabini, dziękuję za pomoc, i dziękuję za oddanie mi zdjęć. Jednak ta sprawa Ciebie nie dotyczy. Mam przyjaciół, na których mogę polegać, i jeśli na prawdę zajdzie taka potrzeba to wtedy poproszę ich o pomoc. Na razie jednak, muszę sobie radzić sama, bo on tego właśnie chce. Ciebie natomiast proszę, być nie pisnął słowa nikomu, o tym o czym tutaj rozmawialiśmy. Jeżeli na prawdę się zmieniłeś, to dotrzymasz słowa. – Zabini już miał jej coś odpowiedzieć, ale nie zdarzył, bo dziewczyna odwróciła się i szybko odeszła w stronę zamku.
***
– O której wróciłaś? – Ginny obserwowała Hermionę, która ścieliła łóżko i szykowała się do zejścia na śniadanie.
– Och, w zasadzie to sama nie wiem. Jakoś straciłam rachubę czasu.
– Gdyby nie to, że widziałam, jak siedzisz nad tym przeklętym jeziorem, najprawdopodobniej umarłabym na zawał serca! Tak się nie robi – Ginny dawno nie była taka zła na przyjaciółkę. Kiedy wyszła z łazienki, mało nie zemdlała, gdy zobaczyła, że pokój jest zupełnie pusty.
– Przepraszam Cię, Ginny. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Wybacz ale idę na śniadanie, a później chciałam iść do biblioteki. Do zobaczenia – Hermiona pomachała przyjaciółce, wzięła swoje książki i wyszła z dormitorium.
Idąc przez ciemne korytarze zamku, zastanawiała się, czy Zabini faktycznie dotrzyma słowa, czy może jednak wypapla wszystko swojemu przyjacielowi Malfoyowi. Jej głowa była pełna myśli, i nawet na zauważyła jak na kogoś wpadła.
– Profesor McGonagall, bardzo przepraszam, nie zauważyłam Pani – Hermiona uśmiechnęła się do nauczycielki.
– Nic nie szkodzi, panno Granger. Ma pani może chwilę, muszę z panią porozmawiać – Dyrektorka nie znosiła sprzeciwu, dlatego Hermiona szybko skinęła głową, i weszła za nauczycielką do jednej z sal.
– O co chodzi, pani Profesor?
– Droga Hermiono, na prawdę przykro mi, że muszę to pani powiedzieć, ale uważam, że musi pani wiedzieć, ze względu na swoje bezpieczeństwo – Hermionie coś przewróciło się brzuchu... zabił ich, zabił ich i teraz idzie po mnie.
– Co takiego Pani Profesor? – wyszeptała
– Ron Weasley uciekł z Azkabanu... niestety nikt nie wie gdzie on jest. Obiecuję, że zapewnimy Ci najlepszą opiekę, ale Ty sama musisz być ostrożna. Od tego momentu nie możesz nigdzie wychodzić sama, rozumiesz? To niezbędne środki bezpieczeństwa, do póki go nie złapią – Hermiona nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Rona nie ma w więzieniu, w przeciwnym razie nie mógłby się z nią skontaktować, i nie więziłby jej rodziców. Musiała jednak sprawiać wrażenie, że jest tym faktem równie zdumiona co McGonagall.
– Ale jak to? Przecież stamtąd nie ma ucieczki.
– Pan Weasley musi mieć kogoś, kto mu pomaga. Nie widzę innego wyjścia. Dlatego bardzo Cię proszę, Hermiono, miej się na baczności. Jeśli nie czujesz się na siłach by dzisiaj brać udział w lekcjach, zrozumiem i powiem o tym nauczycielom – McGonagall wyglądała na bardzo zmartwioną, a Hermionie na ten widok zrobiło się cieplej na sercu. Wiedziała, że na nauczycielkę może liczyć.
– Dziękuję, pani profesor. Myślę, że sobie poradzę. Będąc na lekcjach, nie będę tyle myśleć o Ronie – Hermionie coraz lepiej wychodziło kłamanie.
– W takim razie, dobrze. Wracaj na śniadanie, i pamiętaj, gdyby coś się działo, od razu przyjdź z tym do mnie. Pomogę Ci – Nauczycielka dotknęła lekko jej ramienia, i wyszła z sali zostawiając Hermionę zupełnie samą. Po jakimś czasie dziewczyna również opuściła salę lekcyjną i udała się do Wielkiej Sali.
***
– Daj spokój, Blasie – Powiedz mi co się wydarzyło wczoraj z Granger – Malfoy odkąd jego przyjaciel wrócił, nie dawał mu spokoju i cały czas wypytywał o to, co zaszło między Diabłem a Granger.
– Wybacz stary, ale wczoraj dałeś jasno do zrozumienia, że nic cię to nie obchodzi. Dlatego przestań ciągnąć już ten temat. Lepiej spójrz kto tam idzie – Zabini zaśmiał się krótko, na widok miny swojego przyjaciela, kiedy zobaczył jak w ich stronę zbliża się Pansy.
– Wspaniale, jeszcze tylko jej tutaj brakowało.
– Cześć Dracusiu! Chciałam Cię bardzo, bardzo przeprosić za to co ostatnio wyczyniałam, nie byłam sobą – Mopsica zamrugała szybko swoimi przedłużanymi rzęsami i uśmiechnęła się słodko do Dracona.
– Ta, Pansy. Nic się nie stało. Po prostu nie rób tego więcej, ok?
– Ależ oczywiście. Chciałabym Ci to wynagrodzić, Dacusiu. Może wybierzemy się jutro do Hogsmeade? Proszę, proszę! – Pansy uczepiła się ramienia Malfoya i zaczęła nim potrząsać.
– Daj spokój, Pansy. Nie mam ochoty nigdzie z tobą iść – Malfoy, widząc minę Pansy już wiedział, że zaraz rozpęta się burza.
– Ale Draco! – Pansy miała łzy w oczach – Ja chciałam tylko Cię przeprosić i wynagrodzić Ci to pyszną herbatką! – Zabini widząc całą tą szopkę dusił się ze śmiechu. Współczuł swojemu przyjacielowi tak natrętnej adoratorki, lecz z drugiej strony uznał to za świetną nauczkę.
– Smoku, powinieneś się zgodzić! Pansy chce tylko przeprosić – Zabini przybrał bardzo poważną minę. Starał się nie patrzeć na Malfoya, który mordował go wzrokiem.
– Widzisz, Draco! Nawet twój przyjaciel uważa, że to świetny pomysł! – Pansy promieniowała szczęściem.
– Ależ oczywiście, idźcie i bawcie się dobrze. A my Smoku, przełożymy naszą imprezę na inny wieczór. – Malfoyowi zrobiło się nie dobrze. Wiedział, że przyjaciel mści się na nim za to co wczoraj mówił o Granger, ale nigdy by się po nim nie spodziewał, że tak go wrobi.
– Słuchaj Pansy, na prawdę Cię lubię, ale...
– Lubisz mnie?! – Pansy przerwała Malfoyowi w połowie zdania.
– Ta, lubię. Ale nie sądzę żeby ten wypad był dobrym pomysłem – dokończył blondyn.
– Zatem ustalone, wpadnij po mnie jutro po obiedzie, Dracusiu! – Mopsica udawała, że nie słyszy odmowy chłopaka, i zanim ten zdołał coś jeszcze powiedzieć, już jej nie było.
– Dzięki, Diable! Na prawdę, mam ochotę potraktować cię zaklęciem niewybaczalnym – Malfoy spojrzał na przyjaciela, który już się nie powstrzymywał i śmiał się na cały korytarz – I z czego się śmiejesz, kretynie?!
– Z ciebie "Dracusiu". Ale masz minę! Wiesz doskonale, że Ci się należało! – Zabini nadal się śmiejąc, udał się do Wielkiej Sali, zostawiając kumpla na środku korytarza.
***
Hermiona nie wiedziała jakim cudem jej przyjaciele dowiedzieli się o ucieczce Rona. Kiedy weszła do Wielkiej Sali, Harry szybko do niej podbiegł i biorąc ją za rękę zaprowadził do stołu.
– Harry, ja nie jestem chora. Na prawdę, poradzę sobie.
– Hermiono, wiem o ucieczce Rona. McGonagall poinformowała mnie rano. Od teraz będę Cię odprowadzać na każde zajęcia, czy ci się to podoba czy nie. – Hermiona spojrzała na Harrego, który uśmiechnął się do niej z czułością, i posadził przy stole.
– Dziękuję, Harry. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
– Kocham Cię, Hermiono. Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna – Harry ścisnął jej dłoń i zajął się jedzeniem.
Po śniadaniu odprowadził ją od razu na lekcje, chociaż Hermiona upierała się, że chce wstąpić do biblioteki. Harry, głuchy na jej prośby, zaprowadził ją do sali transmutacji, i posadził w ławce, ignorując minę przyjaciółki.
– Na prawdę, Harry, myślę, że przesadzasz – Hermiona popatrzyła na przyjaciela morderczym wzrokiem – Przecież Ron nie wejdzie sobie od tak do zamku i mnie nie porwie!
– Hermiono, nie mam zamiaru bagatelizować tego co się dzieje. Jesteś w niebezpieczeństwie, a ja wykonuję tylko zadanie, które zleciła mi McGonagall. Masz się mnie słuchać, czy tego chcesz czy nie – Harry pomachał jej na odchodne i wyszedł z sali, upewniając się, że Hermiona nie zostaje sama. Dziewczyna westchnęła i zaczęła wyciągać książki. Do rozpoczęcia zajęć miała jeszcze ponad dwadzieścia minut, dlatego postanowiła, że skoro i tak nie może się stąd ruszyć, przygotuje się do zajęć. Otworzyła podręcznik do transmutacji i zaczęła czytać rozdział poświęcony Animagom. Dziewczyna zdziwiła się, że w tym roku, znowu będą przerabiać ten temat. Długo się jednak nad tym nie zastanawiała, ponieważ zauważyła jak na jej ławce zaczyna materializować się malutka karteczka. Hermionie szybciej zaczęło bić serce. Doskonale wiedziała, od kogo jest ta wiadomość. Podniosła ją delikatnie i przeczytała
20:00 Zakazany Las.
Ani słowa, bo zabije.
Czyli jednak Ron uciekł z Azkabanu... Ciekawe co stanie się w Zakazanym Lesie.
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :)
Końcówka mnie rozłożyła na łopatki. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
M.
Jest nieźle, jednak stać Cię na więcej
OdpowiedzUsuńRon uciekł z azkabanu ,a Hermiona ma się z nim spotkać w zakazanym lesie ,z tego raczej nic dobrego nie wynknie ,a może jednak znów nas zaskoczysz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
H